Dzisiejszy dzień był przezajebisty. Juz wczoraj wiedziałem, że w ten dzień zrezygnuje z edukacji. Ale oczywiście kiedy rano w spokoju czytałem Harrego Pottera to zadzwonił niejaki Micheasz Stefaniak (nie znam kurwy) i takim smutnym głosem nawinął żebym ruszył kapsko pod dworzec głowny i że mam na to 40 minut. No to szybkie ogarnianie się, ładnie nisko glikemiczny posiłek wysoko energetyczny - owsianka, do tego troche węglowodanów w postaci wafla ryżowego, szybkie jebnięcie wodą po ciele pod prysznicem i jedziem z tym węglem. Jade sobie bimbkiem wszystko wporządku, spojrzałem sobie groźnie na grupkę małolatów ( na oko przedszkole, wyżej nie skaczę bo jeszcze zbiorą ekipę i mi wpierdol spuszczą ) tak żeby wiedzili kto tu "RzonDzi", empetrzy na uszach i jazda. Oczywiście nie moje tylko siostry więc po chwili zaatakowało mnie Ozone z hitem "numa numa jej". Jade sobie i kiwam głową w rytm tej dobrej nuty. Wysiadam na dworcu a tu Micheasz dzwoni "No, sory ale zamiast pod dworcem to masz być pod naszą szkołą". Odrobine mnie ten pan wkurwił ale co poradzić, doczołgałem się tam z trudem. Już z dalego jego morda z miną z serii "kurwa-mam-dwa-wina-w-plecaku-i-kasę-na-trzecie-ale-zamknij-pizde-bo-jak-inni-się-dowiedzą-to-ni-chuj-wafel-się-nie-najebiemy". No więc wixa na torach. Siedzimy sobie, Banan, Cyper, Micheasz Noob, Zło, Liza i Hera. Pijemy te winka. Później żeby nam nudno nie było, to poszliśmy pić winka do Banana na ogródek. A jak już to picie win u Banana nam się znudziło, to poszliśmy pić wina do Lizy na chatę. Potem przyszła Sfasta z Kamilem Jakże Dresem, który okazał się bardzo wporządku i wypił dwa łyki "Komandosa", ale oni ciągle uprawiali miłość w drugim pokoju/toalecie więc się nie liczą. Potem sobie pojechaliśmy z Micheaszem, bo w sumie już winka się skończyły. To był jeden z fajniejszych dni w moim życiu. Dziękuje wam ;*