Nie wiem jak wcześniej mogłam chcieć by te ferie się skończyły. Jest cudownie. Tu, w Irlandii gdzie robię sobie co chcę. Wstaję o jedenastej, dzień zaczynam od śniadania i kubka gorącej herbaty z cukrem, cytryną i miodem. Oglądam seriale, chodzę po sklepach, czytam książki.
Wiem, że jest ta jedna sprawa do załatwienia po powrocie, ale staram się o tym nie myśleć co mi nawet wychodzi. Będę się zamartwiać i panikować przed samym punktem kulminacyjnym szukając pocieszenia i dobrych rad u przyjaciół.
Pomyśleć że jest już 20. Za cztery dni wylot... Muszę więc iść w końcu na ten spacer... Dobrze mi minęło te 15 dni.