Są chwile gdy samotnie spadam w dół
to są dni kiedy nie mam sił świat pęka w pół
Zostaw mnie nie kuś nie mów nie wołaj
daj skołatanym myślą odpocząć już pora
oddaj choć moment nie widzisz że tonę
pozwól mi usnąć chce wyrwać się koniec
nie chce już o nie me oczy zmęczone
tętno zbyt szybkie wysycham płonę
jak gąbka chłonę choć nie chce bo cierpię
boli mnie serce łeb pęka weź mnie
Budzę się z krzykiem spocony w rozpaczy
wciąż przerażony wołać tak czy inaczej
złe duchy znacie ty twój przyjaciel
straszne te stany po ciemku sam w chacie
ręce się trzęsą dreszcze gorączka
w oczach znów rozpacz ratować nie można
wszystko cię straszy ty znów majaczysz
znów słyszysz głosy chcesz zagłuszyć je patrzysz
nerwowo spoglądasz i kolejny kopniak
to już nawet nie działa wszystko w środku ci siada
wiesz że się nie nadasz zawodzisz nic nie zdziałasz
i znów rozczarowanie szlochem dusisz ból na raz
serwujesz piekło szumi mi w głowie
uśmiechasz się lekko czujesz pulsujące skronie
ponownie toniesz idziesz na dno to koniec
przez cały czas milczysz nazwę to monologiem
już się nie boje nic mnie nie czepia
smutny finał człowieka który zapada w letarg
proszę pozwól mi żyć ja chce żyć chce do czekać
wódko pozwól mi żyć a ode mnie ten przekaz
.....