rysunek niestety nie moj, ale slowa przyszly nazbyt szybko i nie bylo czasu na grafike ;)
"zgubilem siebie,
mialem sie zawsze pod reka, gdzie nie spojrzalem tam ja,
i tu i tam i znowu, a teraz,
wypadlem przez dziure w kieszeni starych spodni,
przez nogawke po bucie i sznurowce pewnie wypadlem na ulice,
miedzy nogami innych ludzi, pewnie gdzies tocze sie w peknieciach plyt chodnikowych,
miedzy rozbitymi butelkami i zapachem spalin samochodowych,
a noca gdy przychodzi mi snic, wyobrazam sobie siebie,
i nie wiem,
czy wyobrazam sobie siebie ten ja prawdziwy,
miedzy niedopalkami i gumami dreptajacy po bruku jak pijany kloszard ktory nie zaznal snu,
czy moze to ja pusty, ledwo przebudzony, jak zimnym chlustem wody, ta pustka w kieszeni,
proboje sobie przypomniec jak wygladam, jak mowie, jak mysle i o czym,
i poczynam szukac siebie, pod stolem, w gitarze, na zdjeciach, w listach, szkicach, w lustrze.... i nic,
ide szukac u innych, u znajomych przyjaciol, ludzi ktorzy patrzyli n mnie rozpoznawlnym wzrokiem z ksiazki telefoniczzno adresowej,
znajduje tam siebie, ale nie takiego,
widze siebie rozowego, niebieskiego , duzego, malego, okropnego, zabawnego, srogiego i milego, ale niestety dosc... martwego,
i teraz mysli mnie niszcza czy szukac mam siebie czy zbudowac nowego, na podstawie tego jak inni mnie widza, slysza, czuja, nienawidza,
pochwalaja i miluja,
zgubilem siebie, i z kazdym nowym odkrytym wspomnieniem,
nie ze mnie, z innych,
czuje ten cholerny brak, jak brakowac moze blyskawicy pradu,
brakuje mi szalenstwa ktore pozwalalo mi zyc,
potoku mysli ktore dawaly mi snic,
brakuje mi tchu i dusze sie tym,
co mowi mi, ze jestem
Jedno ze staszych wspomnien...
PS: juz znalazlem ;)