Niby jesień, ale nie jesień. Tak naprawdę już nie ma pięknej polskiej złotej jesieni.
Z sandałów wskakujemy w kozaki.
Jedna wielka masakra.
A ja? Jak się odnajduję w tym wszystkim?
No właśnie, i w tym tkwi sęk.
Nie odnajduje.
Zwyczajnie egzystuję z dnia na dzień.
Od weekendu, do weekendu.
Albo popadam ze skrajności w skrajność.
Inaczej. Raczej jestem zawieszona w próżni pomiędzy czymś innym, ale na to szkoda słów.
Niedługo urodziny i wycieczka szkolna. Może będzie fajnie. Trzeba być pozytywnej myśli.
A tak nawiasem, po dogłębnej analizie, wyznaję naturalistyczny tryb życia.