Nie dostaje od nich niczego. Nie dostaje od nich nawet Miłości. Nigdy nie powiedzili mi, że mnie Kochają. A kiedy ja dorosłem by móc im to powiedzieć, zanim to zrobiłem - znienawidziłem ich. Znienawidziłem za brak zrozumienia, szacunku, za tyranie moich uczuć, za to, że ich najprzeraźliwsze cierpienia odbijały się na mnie albo krążyły wokół mnie. Nienawidzę was.
Pieprzony samolubny męski szowinista, wiecznie przekonany o swojej racji. Niepotrafiący zatrzymać przy sobie kobiety, nieudacznik. I kobieta-egoistka, kretynka. Nie potrafiąca uzewnętrznić swojej asertywności. Mistrzyni w dokonywaniu złych wyborów. Upośledzona intelektualnie jak zresztą Jej "życiowy partner". Nieczuła na potrzeby innych, ślepa na wnętrze ludzkie. Wiecznie żyjąca w niedostatku. Oboje bardzo toksyczni i nadwyraz wrażliwi. Oboje ranią się na moich oczach choć wiedzą, że już więcej nie zniosą.
Bywają chwile przebłysku, wdzierającego się promieniem słońca przez to wiecznie czarne jak sadza niebo. Poruszamy się na spruchniałej tratwie, bez nawigacji, po zszarzałej mętnej wodzie oceanu, który wydaje się być całym światem.