Życie na Marsie
Amerykanskie sondy potwierdzily istnienie prymitywnej cywilizacji na planecie Mars. Butni amerykanie wyslali od razu rakiete zalogowa wypelniona, paciorkami, gumami do zucia, czekolada i "nowoczesna" odremontowana bronia palna z demobilu.
Gdy rakieta wyladowala posród tlumu nieufnie spogladajacych, zielonych tubylców, z megafonu poplynely slowa prezydenta USA skierowane do bratniej ludnosci Czerwonej Planety obiecujace, przyjazn, wspólprace, profity i sojusz wojskowy. Po skonczonym przemówieniu i odpaleniu wielkiego pojemnika wypelnionego balonikami w kolorach bialym, czerwonym, niebieskim i zielonym, zaloga stanela przed drzwiami, gotowa otworzyc je i wpasc w ramiona Marsjan.
Jakie bylo ich zdziwienie, gdy okazalo sie, ze w tym samym czasie delegacja "zielonych" zespawala im wlaz z reszta korpusu rakiety, skutecznie uniemozliwiajac im wyjscie na zewnatrz. Kiedy Marsjanie skonczyli dywersje, caly tlum rozpierzchl sie pozostawiajac samotna zaspawana amerykanska rakiete. Bezsilni Amerykanie popadli w taka apatie, iz zapomnieli skontaktowac sie z baza, a przez 2 kolejne dni siedzieli i nie odzywali sie do siebie.
Na 3 dzien zastukal w korpus przechodzacy opodal Marsjanin-dziadek:
- Jest tam kto? Zyjecie?
- Taaaaak! - zakrzykneli gromko kosmonauci do których serc i umyslów powrócila nadzieja.
- Czemu tam siedzicie i nie wychodzicie?
- Przeciez nas zaspawaliscie a my mamy dla was prezenty, kazdy z was cos dostanie, wypusc nas - blagal dziadka kapitan wyprawy.
- Heh, te spawanie to taki nasz zwyczaj. Ale jak byli tu Polacy, to poradzili sobie z wlazem w 15 minut.
- Co? Polacy juz tu byli?
- Tak, i tak jak wy mieli dla nas prezenty.
- Co takiego mogli oni wam dac?!?!?
- Nie wiem dokladnie co to bylo, bo akurat mnie nie bylo, ale nazywało się to "wpierdol" i wszyscy to dostali.