Nie przepadam za uzewnętrznieniami i opowiadaniem o tym, co w mojej subiektywnej, Schrödingerowskiej przestrzeni się dzieje. Dlatego też wydestyluję tylko samą mglistą esencję. Rektyfikat nagromadzonej potrzeby powiedzenia czegokolwiek.
Pragmatyzm, wyuczony poprzez nieco kwaśne odcienie doświadczenia, doskonale sprawuje się w egzystencjalnym kołysaniu się na falach rytmu "dom-firma". Niestety świadomość, ekscentryczna, chociaż uboga arystokratka, ostatnimi czasy coraz natarczywiej nawołuje mnie do ponownego poszukiwania wartości nieprzeliczalnej na światowy kurs wartości złota. Nieprzeliczalnej, a więc w okrutny sposób nieprzewidywalnej. Chodzi tu bowiem o człowieka z całym jego niewidzialnym dramatem, przegranej wojny z motylem Lorenza.
Nie chodzi o miłość - to akurat rzecz zgoła mi najmniej niezbędna do istnienia. Wystarczy drgający umysł. Drgający z częstotliwością zdolną do idealnej interferencji wzmacniającej. Umysłu ze zminimalizowanym zapotrzebowaniem na "bylejakość" i pędzącą postmodernę, w której jak wiadomo, "wszystko jest smaczne". Nie chcę wielkich cnót - niechże będzie kabotyn, niechże będzie dekadentka. Współtworzyć mogę i z atramentową konformistką jak i z zgorzkniałym konferansjerem w ubogim teatrze taniego efektu. Byle tylko iść przed siebie z przestrzenią otwartego umysłu.
Nie ukrywam, że poszukiwania takie czyniłem wcześniej - raz się udało, ale szorstka faktura możliwości i ich braku - mówiąc kolokwialnie - schrzaniła sprawę. A inne epizody w tej drodze? Gdyby je personifikować, to okazałyby się ślicznym, grzecznym chłopcem, który wyrósł na sadystycznego mordercę. Dobrze się zapowiadało, ale (i tu rozkładamy łapki) coś się nie udało. Jestem tym zmęczony. A zmęczenie, po krótkim romansie ze strachem, staje się rodzicem indolentnej pasywności. Bezczynność czekania na...
Nie na cud. Bardziej na metaforyczny list od przyjaciółki. I wielką paczkę z kroplą rosy w środku. Kroplą która przeleję czarę stonowanej bohemy...
P.S. Kolejny osobisty elaborat. Zmęczonych destylacją trzeciej jakości - przepraszam...
Komentarze
k333karolina fajniuTko. :]
mogę dodaććć? ^^
liczę na to samo. ;))
pzdr. ;*
01/06/2008 22:47:20
nigdziebadz Nie, nie przepraszaj, takie elaboraty, jak Twój są perełkami w tej wirtualnej społeczności. Z racji profesji jaką w swym życiu wybrałam ten tekst mnie zachwycił. Naturalnie, ubolewam nad przyczyną, która nakłoniła Cię do takiej wylewności, ale jakże to wszystko pięknie zamknąłeś w formie. Pozdrawiam.
O sobie: Istnienie w przestrzeni Schrödingerowskiej zawsze ma charakter schizofrenicznej podróży przez zjawiska zwyczajnie niezwyczajne. W superpozycjach kwantowych, nie jest łatwo przyczesywać kocie wąsy...
Fotografie są własnością Kota Schrödingera vel Lazar - chyba, że fotografia sygnowana jest inaczej. Niezależnie od tego - wykorzystanie i wszelkie działania wspomniane przez ustawę o ochronie praw autorskich, tylko za zgodą autora.
Jeżeli masz ochotę skorzystać z mojego numeru GG - zapraszam serdecznie. Proszę Cię tylko byś się przedstawił/a - rozmawiam z ludźmi a nie z numerami komunikatora - lubię wiedzieć kogo mam zaszczyt gościć...
Łódzkich fotopstrykaczy zaś, serdecznie zapraszam do wspólnych fotowycieczek...