Kamień stracił już wiarę w to, że kiedykolwiek uda mu się opuścić piwnicę.
A raczej, że kiedykolwiek jeszcze spotka Muchomora.
Godzinami próbował obmyślić jakiś plan ucieczki. Wszystko na nic.
Dopiero tutaj zdał sobie sprawę jak bardzo tęskni za Muchomorem.
Godzinami wpatrywał się w małe okienko którym wpadł.
Nadchodziły święta.
Kobiety dźwigały zakupy, młodzi nieśli kolorowe pakunki z prezentami w nadziei, że spełnią czyjeś marzenia.
Ale kamień marzył tylko o tym by się wydostać.
Drzwi piwnicy otworzyły się i po chwili w pomieszczeniu pojawiła się miska z mlekiem.
Kot leniwie przeciągnął się i spojrzał na nią.
- Mleko, dobre sobie. Ubaw po pachy. Ciekawe czy i on na obiad zje mleko.
- Kocie?
- Tak?
- Chciałbym się stąd wydostać. Pomożesz mi?
- Żaden problem. Czekałem kiedy to powiesz.
- Jak to? Przecież wiedziałeś, że nie chcę tu być. Możesz mi pomóc?
- Oczywiście. Nie proponowałem ci niczego bo nie powiedziałeś mi wprost, że chcesz wyjść.
Kamień był wściekły. Przecież mówił, że mu tu źle, że nie chce tu być.
- Nie powiedziałeś " Fred pomóż mi." Słyszałem tylko jak użalałeś się nad sobą i nic więcej. A ja potrzebuję konkretów. Żadnych domysłów. Jestem zwykłym dachowcem i oczekuję jasnych poleceń.
Fred wstał. Podszedł do kamienia i złapał go w zęby.
Kamień nie mógł znieść bólu. Mimo, ze z pozoru nie powinien go odczuwać to jednak z trudem powstrzymywał jęki.
Kot podszedł do drzwi i zaczął drapać łapą w drzwi. Po chwili usłyszeli kroki.
Fred położył się pod drzwiami nieruchomo i zamknął oczy.
Kot szepnął do kamienia:
- Wiesz oni by mnie tu trzymali do czasu aż pozżerałbym wszystkie myszy. Szczerze to nie leżą mi one wogóle. Udam zdechlaka to mnie wywalą.
I tak oto kamień wydostał się z piwnicy w paszczy kota.