Na takie dziwne coś mnie naszła dziś wena. Wiem, że czekacie na coś innego, ale nie samą Namiastką człowiek żyje :P Chyba zadedykuję to Miśkowi, Mruczkowi, Koteckowi - zwał jak zwał - ale nie jestem pewna, czy jest tego godne. Pozdrawiam Was gorąco i życzę miłego wieczorku.
"Forever"
Przyklękłam i odgarnęłam warstewkę świeżego śniegu z lodowatej płyty nagrobnej. Położyłam na niej skromny bukiet kwiatów przewiązany błękitną wstążką, a potem zapaliłam nieduży czerwony znicz. Ustawiłam go kilka centymetrów od wiązanki i przez kilka sekund przyglądałam się płomykowi tańczącemu za szkłem. Zawsze robiłam to z mamą - ona przytrzymywała lampion, a ja odpalałam go zapałką. Szybko otarłam łzy, które pojawiły się przy mojej dolnej powiece.
- Tak strasznie mi cię brakuje - szepnęłam przytrzymując się krawędzi granitowej płyty.
Odmówiłam krótką modlitwę i podniosłam się, ciągle wpatrując się w wyżłobione na nagrobku litery poczęłam zakładać rękawiczki. Jeszcze raz przetarłam oczy i odwróciłam się do wyjścia. Z mojego serca spadł niewielki ciężar, udało mi się.
- Lauren?
Gwałtownie odwróciłam się na dźwięk swojego imienia. Ujrzałam za sobą chłopaka o zarumienionych policzkach i lśniących zielenią oczach. Oddychał szybko, a z jego ust wydobywały się kłęby białej pary. Pewnie biegł, by mnie dogonić.
- Nate - odrzekłam cicho.
Przyjrzałam mu się dokładniej i dostrzegłam znicz, który trzymał w dłoniach.
- Pamiętałeś - szepnęłam, lecz on to zignorował.
- Wróciłaś - patrzył na mnie tak, jakby nie wierzył, że naprawdę tu stoję.
- Tak, wróciłam.
- Na jak długo? - spytał.
- Mam nadzieję, że już na zawsze - odpowiedziałam padając w jego szeroko rozwarte ramiona.
Przytulił mnie mocno, tak mocno, że aż usłyszałam bicie jego serca przez warstwy ubrań. Cudownie było czuć go tak blisko siebie. Za nim też strasznie tęskniłam, ale oboje wiedzieliśmy, że potrzebuję czasu. Spadający śnieg przywierał do naszych ubrań, a zimny wiatr wdzierał się między nas, ale jakoś nam to nie przeszkadzało. Bałam się tego spotkania, choć tak bardzo go pragnęłam. Nie sądziłam jednak, że nastąpi tak szybko. Po niewystarczająco długiej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Cieszę się, że już jesteś - uśmiechnął się do mnie.
Odwzajemniłam uśmiech, a potem razem zapaliliśmy jego znicz. Zdjęłam rękawiczki, żeby szybciej wyłuskać zapałkę z pudełka i potarłam ją o węższy bok opakowania. Zaiskrzyło i płomień buchnął w górę. Następnie postawiliśmy znicz obok mojego. Myślałam o tym, jak dobrze jest mieć kogoś bliskiego, kogoś takie jak Nate. Zaczęłam pocierać skostniałe z zimna ręce, a gdy chłopak to zauważył wziął moje dłonie w swoje i zaczął je rozgrzewać, i tak już zostało. Wychodząc z cmentarza trzymaliśmy się za ręce. Miałam nadzieję, że już na zawsze tak zostanie. Jego dłoń w mojej, miękki głos tuż przy mnie, dotyk na mnie, on moim światem, a ja jego.
E.