"Daj mi tu Daniela <33" - największa motywacja na świecie.
79
Przesuwam się na drugą połowę kanapy, by zrobić miejsce dla Zoë. Dziewczyna podaje mi kubek z parującą herbatą uśmiechając się do mnie. Przytrzymuje w dłoni napój kilka sekund dłużej, niż jest to naprawdę konieczne. Wydaje mi się, że zdarza się to coraz częściej - przypadkowy dotyk, subtelny uśmiech, przyjazne spojrzenie... Może jestem przewrażliwiony... Próbuję skupić się na oglądaniu telewizji, lecz czujnie obserwujące mnie spojrzenie młodej lekarki dekoncentruje mnie. Minęło już kilka dni, od kiedy wybudziłem się ze śpiączki i czuję się całkiem nieźle, lecz Zoë nie pozwala mi wyjechać. Cały czas tłumaczy się tym, że musi mieć pewność, iż na pewno wszystko już ze mną w porządku. Co prawda często jeszcze odczuwam ból w przeróżnych częściach ciała i pamięć jeszcze nie całkiem mi wróciła, jednak nie wydaje się to być niczym poważnym... Na początku Will nalegał, żebyśmy szybko stąd odjechali, jednak teraz, gdy sprawa z policją już trochę przycichła przestał zrzędzić, co więcej, nawet spodobało mu się to miejsce. Niestety teraz to ja czuję się tu nieswojo. Odnoszę wrażenie, że to nie moje miejsce, że powinienem być teraz gdzieś indziej. Prześladują mnie przeczucia i urywki wspomnień. Póki co postanowiliśmy z Willem jeszcze przez jakiś czas zostać w Los Angeles, by zobaczyć, jak to wszystko się potoczy. Zoë się temu nie sprzeciwia, jest zadowolona, że może mieć mnie na oku. Wzięła sobie nawet kilka dni urlopu, by móc "lepiej się mną zająć". Spędzamy razem dużo czasu, zachowujemy się w swoim towarzystwie coraz swobodniej. Rozmawiamy, śmiejemy się, opowiadamy o sobie, choć ja nie mogę powiedzieć jej zbyt wiele. W mojej głowie panuje chaos, tak jakby ktoś szukając czegoś wysypał zawartość wszystkich szuflad na podłogę i potem nie posprzątał. Mimo wszelkich złych przeczuć, które ciągle mnie nawiedzają, to zaczynam czuć się tu nadzwyczaj bezpiecznie, a młoda lekarka jest dobrą towarzyszką w drodze do odzyskania wspomnień i zdrowia.
- Wszystko w porządku? O czym myślisz? - spokojny głos Zoë zmusza mnie do powrotu do rzeczywistości.
Mrugam szybko kilka razy próbując się skupić.
- O niczym - odpowiadam po chwili wymijająco.
- Jakoś ci nie wierzę - ciemnowłosa uważnie mnie obserwuje.
Rezygnuję ze słów i bezsensownego usprawiedliwiania się, i po prostu przyglądam się jej z nikłym uśmiechem na twarzy. Nie ukrywam, że podoba mi się jej kalifornijska uroda. Jest opalona, zawsze uśmiechnięta, a jej bursztynowe tęczówki mienią się w promieniach słońca. Tak bardzo mi kogoś przypomina... Te włosy, ta twarz, figura... Choć ze wszystkich sił staram się sobie przypomnieć, to i tak nic z tego nie wychodzi. Właśnie zatracam się w jej hipnotyzującym spojrzeniu, gdy z jej pełnych ust znów wydobywa się melodyjny głos:
- Na pewno wszystko w porządku? Jesteś dziś dziwnie rozkojarzony, może powinnam zabrać cię na badania...
- Nie trzeba, wszystko okej - mówię nadal zachłannie się w nią wpatrując.
Po chwili dostrzegam w jej oczach zmieszanie, lecz nie odwraca wzroku, wręcz przeciwnie, tak jakby mnie nim atakuje. Nie jest z typu nieśmiałych dziewczyn, ale to wiedziałem już, gdy tylko ją zobaczyłem, od samego początku się buntowała. W pewnym momencie unoszę dłoń i całkiem nieświadomie odgarniam z jej twarzy kilka zbłąkanych, ciemnych kosmyków. Dziewczyna jest zaskoczona, lecz szybko ukrywa to pod maską obojętności i spokoju. Zoë splata swoje palce z moimi, bawi się moją dłonią, szybko wędruje opuszkami palców po nadgarstku i łokciu coraz wyżej. Jej dotyk jest delikatny, lecz i stanowczy, doskonale wie, czego chce i jak to zdobyć. Przez ułamek sekundy czeka na moją reakcję, a potem zbliża swą twarz do mojej. Czuję jej ciepły oddech na policzku. Moje usta rozciągają się w uśmiechu.
Przysuwamy się do siebie jeszcze bliżej, prawie stykamy się nosami, gdy nagle słyszymy skrzypienie frontowych drzwi. Odskakujemy od siebie jak oparzeni. Do salonu wchodzi mężczyzna. Ogromny mężczyzna. Czuję się przy nim jak szczeniak. Wydaje się być dwa razy wyższy i co najmniej trzy razy szerszy niż ja. Ma krótkie, czarne włosy i lekki zarost, a ubrany jest w wojskowe ciuchy.
- Luke!
Zoë podbiega do niego ze śmiechem i rzuca mu się na szyję. Facet upuszcza torbę podróżną i mocno przytula do siebie dziewczynę, która praktycznie znika w jego ramionach. Po minucie odrywają się od siebie i spoglądają na mnie.
- To jest ten chłopak, którym się tak ekscytowałaś? - odzywa się mężczyzna. - Ja tu nie widzę nic nadzwyczajnego...
- Luke! - Zoë rumieni się i uderza chłopaka pięścią w ramię. - Danielu, to jest Luke - zwraca się szybko do mnie - mój brat.
Ciemnowłosa uśmiecha się szeroko, a mnie opada szczęka.
Jestem zła na siebie, że nie mam wystarczająco dużo czasu, by dla Was codziennie pisać. Doba jest za krótka :C Do tego pojawiło się jeszcze kilka innych czynników (min. okropny ból pleców) i mamy to, co mamy... Niestety nie mogę obiecać Wam poprawy, ale będę się starać.
Rzecz jasna gdy przychodzi wieczór po ciężkim dniu, to nie mam najmniejszej ochoty na pisanie, lecz myśl, że jesteście i czekacie pozwala mi dalej tworzyć, pozwala przezwyciężyć senność i każde "nie chce mi się". Dlatego mam do Was prośbę... Piszcie i klikajcie, pokazujcie się. Tym, którzy to regularnie robią bardzo dziękuję :*
Edelline
P.S. Co do pytań i odpowiedzi... To powiem krótko i na temat :) Jestem ze śląska, skończyłam słodką szesnastkę i interesuję się jak widać pisaniem, rysowaniem, fotografią... Dużo czytam i ogólnie lubię bawić się rękodziełem. Konno obecnie nie jeżdżę, choć bym chciała, a muzyki słucham każdej :)