Mama weszła do kuchni, jak zwykle była niewyspana.
- Gdzie tata? - zapytała ziewając.
- Pojechał na zakupy.
- I nie zabrał mnie ze sobą? - moja rodzicielka była zrozpaczona.
- Podobno tak słodko spałaś, że nie chciał Cię budzić - powiedziałam chichocząc.
Mama nalała sobie kawy i usiadła na sąsiednim krześle przy stole. Chwilę przyglądała mi się uważnie.
- Coś ty taka w skowronkach? - zapytała podejrzliwie.
- A tak jakoś - wyszczerzyłam się.
- Znam tę minę - ona również się uśmiechała. - Kobiety w naszej rodzinie uśmiechają się tak tylko do mężczyzn i na myśl o nich.
Zachichotałam. Niemożliwe żeby tak szybko mnie rozgryzła, no ale w końcu jest moją matką, nikt nie zna mnie tak jak ona.
- No, kim jest ten szczęściarz? - dopytywała. - Czekaj, nie mów! To Alex, prawda? Pogodziliście się wreszcie?
- Dlaczego sądzisz, że się pokłóciliśmy? - zaczęłam bawić się odstającą skórką przy paznokciu.
- Kochanie... - mama szukała mojego wzroku. - Od niedzieli zachowujesz się jak zbity psiak, co innego mogłoby się stać?
- Aż tak było widać? - spojrzałam na nią.
- Niby nie, ale przede mną nic się nie ukryje - zachichotała. - Powiedz temu chłopakowi, że bez kwiatów ma się nie pojawiać.
- Powiem, jasne zmarkotniałam.
- Wszystko w porządku?
- Chyba tak...
Nie wszystko było w porządku, byłam rozdarta na dwie niezbyt równe części. Jedna ja pragnęła znaleźć się w bezpiecznych objęciach Alexa, czochrać jego krucze włosy, gładzić szerokie ramiona, scałowywać uśmiech z jego ust... Ale druga, ta bardziej niebezpieczna część mnie chciała być z Christophem, teraz ona chciała kraść mu buziaki, męczyć go o taniec i podstępem się z nim spotykać. Kompletnie nie wiedziałam co robić i kogo poprosić o pomoc, może mama była tą odpowiednią osobą? Nigdy nie gadałam z nią o chłopakach, chyba najwyższy czas.
- Wcale nie jest w porządku - mruknęłam cicho.
Nie wiedziałam jak zacząć, więc milczałam. Mama mnie nie poganiała, czekała aż sama wszystko jej opowiem.
- Oprócz Alexa jest jeszcze jeden chłopak, Chris - uporczywie wpatrywałam się w stół. - Był przy mnie, kiedy tego potrzebowałam, jakoś tak wyszło, że potem dałam mu swój numer i poszłam z nim do kina... A teraz obaj chłopcy są dla mnie równie ważni.
Mama chwilę milczała, ważyła słowa.
- Posłuchaj swojego serca... Wiem, to brzmi głupio, ale przy tych sprawach najlepiej iść za swoim wewnętrznym głosem, nie za czyimiś radami - była poważna.
- A jeśli mój "wewnętrzny głos" nic mi nie mówi? - zapytałam cicho.
- Przy którym z nich Twoje serce bije mocniej? Za czyim uśmiechem bardziej tęsknisz? Czyja obecność sprawia, że jesteś szczęśliwa, że czujesz się bezpieczna? Przemyśl to...
- A co jeśli wyjdzie po równo?
- Nie może wyjść po równo, nigdy tak się nie dzieje - uśmiechała się ciepło.
- Sama nie wiem co czuję, co mam robić - oczy mi zwilgotniały.
- Izi... - mama przytuliła mnie mocno. - Wszystko się wyjaśni... Może... Spróbuj dać szansę im obu, ale musisz pamiętać, że to nie zabawa, że chłopcy też mają uczucia - zachichotała cicho.
- Dzięki, mamo - rzuciłam wycierając oczy wierzchem dłoni.
- Nie ma za co, kochanie... Zawsze do usług - przytuliła mnie raz jeszcze. - No, już! Uśmiechnij się, co chcesz na śniadanie?
- Hmm... Już jadłam - lekko wykrzywiłam usta.
- Jak to możliwe, że moje dziecko wstaje wcześniej ode mnie?! To jest karygodne - zaczęła się śmiać, a ja jej zawtórowałam.
- Co Was tak rozśmieszyło? - w drzwiach stanął tata, był obładowany torbami z zakupami.
- Rick! - mama rzuciła się ojcu na szyję. - Jak mogłeś mnie tak zostawić, obudziłam się zmarznięta!
Podobno ludzie na starość dziecinnieją... Moi rodzice chyba już zaczęli. Coraz częściej zbierało im się na czułości, co prawda zachowywali się poważniej niż przeciętne zakochane nastolatki, ale i tak nie było to całkiem normalne. Nie wiedziałam, że są ze sobą aż tak szczęśliwi, wątpiłam czy ja kiedykolwiek taka będę. "Rick" gorąco pocałował mamę, a ona zachichotała.
- Nie przy dziecku - wymruczała.
- Mamo! Nie jestem już dzieckiem! - cała ta sytuacja była przekomiczna.
Ojciec klepnął mamę w pośladek i podał jej siatki z zakupami, potem poczochrał mi włosy i poszedł zdjąć płaszcz. Postanowiłam, że zostawię ich samych i pójdę się ubrać. Byłam wypoczęta, udało mi się wcześnie iść spać. Wczoraj Alex wyszedł jeszcze przed obiadem, bo spieszno mu było do Kaspara, za to rodzice wrócili późno, nawet nie wiem dokładnie kiedy. Otworzyłam szafę i wpatrywałam się zamyślona w jej wnętrze. Muszę zrobić pranie... Wyjęłam lekko znoszone dżinsy i czarną bokserkę, włosy związałam w luźny kucyk. Udało mi się wydębić od Alexa numer komórki, więc napisałam mu w żarcie sms o kwiatach, odpisał że coś wymyśli i zapytał, czy dziś się zobaczymy. Właściwie, to miałam wolne popołudnie, więc umówiliśmy się u mnie na szesnastą. Mama ma rację, nie ma co się martwić na zapas, może wszystko samo się ułoży... oby.