Obudziły nas hałasy w kuchni. Chłopak spojrzał na mnie pytająco.
-Rodzice z pracy wrócili. - szepnęłam i pocałowałam go w ramie i wtuliłam się w pierś. Okrył mnie kołdrą szczelniej i pocałował w czubek głowy. Chwilę później znowu zasnęliśmy.
Otworzyłam oczy rano, ale nie poczułam obok siebie Sebka. Wstałam gwałtownie i zaczęłam się rozglądać. Nigdzie go nie było a z kuchni dochodziły mnie odgłosy śmiechów. Wstałam i otwarłam drzwi na korytarz, prześlizgnęłam się po cichu przez podłużny pokój i stanęłam w łuku oparta na lewym ramieniu. W kuchni Sebastian coś gotował i śmiał się z.. MOJĄ MAMĄ. W kuchni unosiły się różne zapachy w tym pomarańczy, które były rozłożone na talerzu i soku, który stał nalany w szklance. Zrobiłam zdziwioną minę, ale nadal mnie nie zauważyli. Odchrząknęłam głośno.
-O córcia! Wyspałaś się? Już 10 a ty śpisz. Sebastian od 7:00 na nogach. - zaśmiała się
-Co wy najlepszego robicie? - nadal oczekiwałam wyjaśnień
-Jak to co? - tym razem odezwał się chłopak - Ja gotuję a twoja mama czeka aż mi coś nie wyjdzie.
-Haha. Oj Sebuś. Ja tak powiedziałam? Jak może nie wyjść jajecznica?
-Tego to ja już nie wiem. - zaśmiał się - Jak się spało? - zwrócił się do mnie
-A całkiem wygodnie - uśmiechnęłam się do niego nieco nieśmiale
Mama przyglądała się całej tej sytuacji.
-Nareszcie się doczekałam. - uśmiechnęła się
-Czego? - zapytaliśmy w tym samym czasie po czym się uśmiechnęliśmy
-W końcu córcia masz porządnego chłopca, który wiem że będzie o ciebie dbał.
-Co? - zdziwiłam się i spojrzałam pytająco na Sebka, wzruszył ramionami - Skąd ci to przyszło do głowy? Jak się domyśliłaś?
-W nocy wyszłam do łazienki i postanowiłam że do ciebie zajrzę. Sebastian nie spał za to ty byłaś w niego wtulona. Uśmiechnęłam się do niego a on do mnie i poszłam spać.
-No tak, to wszystko wyjaśnia. To dla kogo ta jajecznica? Jestem głodna jak wilk! Zjadłabym konia z kopytami. - spojrzałam na chłopaka
-Ależ już podaję. - powiedział i postawił przedemną i mamą talerze - a ty nie jesz?
-Nie, ja już jadłem. - uśmiechnął się i siadł obok mnie z kawą
Zjadłam z apetytem, podziękowałam całusem w policzek i poszłam pod prysznic. Szybko się umyłam i weszłam do pokoju. Przy biurku siedział MÓJ, wreszcie mogłam to sobie powiedzieć, MÓJ Sebastian i czytał gazetę. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Wzięłam suszarkę z wieszaka, podłączyłam ją i siadłam na podłodze przy łóżku. Zaczęłam rozczesywać włosy a po chwili włączyłam suszarkę. Sebastian siadł za mną i wziął ją odemnie po czym zaczął suszyć w całą we mnie tylko nie we włosy.
-Ej no! - powiedziałam śmiejąc się
-Co? Przecież suszę.
-W takim tępie to do moich urodzin nie zdążymy.
Przez chwilę się zamyślił i trzymał suszarkę w jednym miejscu. Pogilgotałam go po nodze i wrócił do swojego zajęcia.
Gdy się umyliśmy i wysuszyliśmy, postanowiliśmy że pojedziemy razem w teren bo kostka przestała boleć. Zeszliśmy do stajni i wzięliśmy się za czyszczenie Velvet. Potężna gniada klacz chciała się bawić, przymilała się i podskubywała. A przynajmniej próbowała. Głaskałam mieszankę Coba irlandzkiego po potężnej grzywie. Po wyczyszczeniu spojrzałam na Sebka.
-Idę wyczyścić Silvanę i możemy jechać.
-Co? Jak to? mIałem na myśli wspólny teren. A nie osobny.
Spojrzałam na niego pytająco a on założył swojej klaczy ogłowie i podał mi rękę.
-No chodź. - powiedział a ja podeszłam do niego
-Co ty robisz? - zapytałam kiedy wsadził mnie na Velvet i siadł zaraz za mną.
Poczułam pod sobą dużą masę. Nieco się przeraziłam bo dawno nie jeździłam na ciężkim koniu.
-Czemu siedzę z przodu? - zapytałam
-Bo lubię cię mieć przed sobą. - dmuchnął mi do ucha i pojechaliśmy na spokojnie w las.