"(...) koniec tego rozdziału w moim życiu, raz na zawsze. Już nigdy nie dam żadnemu chłopakowi wkraść się do mojego serca.." Tym wpisem zakończyłam myślenie o Darku i o tym jakim był dupkiem, żeby zdradzać mnie z moją najlepszą przyjaciółką.
Wyjrzałam za okno. Zima rozgościła się na dobre, spadło dobre pół metra śniegu i świeciło słońce. Ubrałam się ciepło i zeszłam po schodach do kuchni. Na termometrze widać było 12 kresek poniżej zera. Ubrałam kurtkę i ciepłe buty jeździeckie, po czym wyszłam z domu. Skierowałam się w stronę stajni. Odsunęłam potężne drewniane drzwi i usłyszałam ciche rżenie moich przyjaciół. Uśmiechnęłam się i podeszłam do boksu Kasztana.
- Cześć piękny. - powiedziałam gładząc go po łbie a on spoglądał na mnie swoim bystrym okiem.
- Przejedziemy się? - Zapytałam i poszłam do siodlarni po ekwipunek.
Chwilę później wychodziłam z boksu razem z małopolskim wałaszkiem odzianym w ciepłe nauszniki i gruby pachnący świeżym praniem czaprak. Wsiadłam, pomimo grubej warstwy ubrań, która skutecznie ograniczała mi ruchy. Przy bramie wjazdowej spotkałam Sebastiana, stajennego, który był 3 lata starszy odemnie.
A właśnie, nie przedstawiłam się. Mam na imię Aśka i chodzę do 2 klasy technikum. Moi rodzice są wiecznie zabiegani i bardziej zajmują się pracą niż mną. Nieco mi to przeszkadza ale nie mogę ich winić za to, że zarabiają na całą naszą posiadłość która liczy 27 konim kilka kóz i zaledwie 2 psy. Z czasem coś jeszcze się o mnie dowiecie, ale teraz do rzeczy.
Zimno zaczęło mi doskwierać więc postanowiłam rozruszać nieco mnie i mojego gniadosza. Jechałam lekkim galopem dróżką leśną, kiedy Kasztan spłoszył się czego nigdy nie robił i stanął dęba. Nie spodziewałam się tego, więc szybko wylądowałam na ziemi a mój wierzchowiec cofnął się szybko o kilka metrów. Zastanowiłam się co go tak wystraszyło i w tym momencie zobaczyłam chłopaka, który razem z owczarkiem niemieckim biegł w moją stronę. Gniadosz zarżał i ponownie stanął dęba.
- Ostrożnie i powoli. - zwróciłam się do chłopaka a on posłuchał. Podszedł do mnie powoli i pomógł wstać.
-Nic Ci nie jest? - Zapytał z wyraźnym zainteresowaniem i z wyrzutem spojrzał na Kasztana. - Nie mam zaufania do tych zwierząt.
Podniosłam wzrok i spojrzałam w jego oczy od których nie dało się oderwać. Były szaro-zielone z jesnymi rozjaśnieniami. Dość długo musiałam w nie patrzeć bo chłopak uśmiechnął się i chrząknął.
-Nie, nic mi nie jest. -Oblałam się rumieńcem co zauważył i posłał mi jeszcze szerszy uśmiech po czym wstałam z jego pomocą a on odetchnął z ulgą. - A do tych zwierząt nie każdy ma szacunek i zaufanie. - Powiedziałam lekko zniesmaczona.
-Racja, przepraszam. Chyba jest wystraszony. -Spojrzał na gniadosza a ja podążyłam za jego wzrokiem.
Przedemną stał koń w początkowym etapie furii. Cały się trząsł, jego białka w oczach były dobrze widoczne i był oblany potem. Spuściłam wzrok, kucnęłam i wyciągnełam rękę w kierunku konia. Chłopak wszystkiemu się przygląda. Kasztan zbliżył się i stanął obok. Poklepałam go po umięśnionej szyi i spojrzałam na chłopaka.
-Świetnie się rozumiecie. Jesteś z pobliskiej stajniny?
-Dzięki, przychodzi z czasem. Tak.- Uśmiechnęłam się i zaczęlam wsiadać na konia.
-Damian jestem.
-Aśka. Miło mi.
-A mnie jeszcze bardziej. -Uśmiechnęłam się mimo woli na te słowa.
-Jeśli pozwolisz to ja będę już jechać. Nie chce żeby się rozchorował.
-Pewnie nie zatrzymuje. - Jeszcze raz się uśmiechnął i poszedł w swoją stronę, a ja odwróciła się i pojechałam do domu.