A więc... dzisiejszy dzień miał być taki piękny i radosny...po części tak było gdyby nie końcówka dnia... ale w sumie też się uśmiałam... ;)
Najpierw przyjemne rzeczy. Mianowicie wizyta w Zabrzu u naszej Trenerki ;) Przed urodzinowa no ale... Najważniejszy uśmiech na twarzy Trenerki...on jest po prostu bezcenny musielibyście sami to zobaczyć :)
Ważne że prezent się udał i wszyscy byli zadowoleni...:P
Ok...przejdźmy do tych gorszych spraw... wsiadamy do auta (tego powyżej-super autko) odpalamy i jedziemy... Łosia podrzuciłam na belke... Frele podrzuciłam prawie do domu... no to obieram kierunek Paniówki... jadę sobie spokojnie... radio gra... aż tu nagle...czuje że moje auto zaczyna dziwnie się zachowywać i oddaje dziwne odgłosy... myślę sobie " hmm... może jeszcze się nie zagrzał ... " i jadę dalej... aż tu nagle... moje auto zwalnia...jedzie coraz wolniej...i wolniej...i wolniej... patrze w poczną szybę a tam ciemno jak w ... - las, patrze w drugą szybę...same pola... i nagle auto zgasło... myślę sobie "Konopa jesteś w czarnej ..." ale spoko...grzecznie włączyłam awaryjne...i próbuje odpalić... raz, drugi, trzeci, czwarty... patrze przed siebie...widzę światła ze skrzyżowania (500m przede mną) to nic ze od świateł mam 200m do domu... czyli w sumie auto zatrzymało się jakieś 700m od mojego domu... biorę do reki telefon (dobrze że miałam baterię naładowaną ) no i dzwonie do Szwagra... przyjechali... odholowali... no i stoi w garażu...
a się uśmiałam w tym aucie... LoL...sama z siebie... :P
To by było na tyle dzisiejszych wrażeń i emocji :)
see you;*