photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 MAJA 2011

Koń Fiordzki :)

Cześć

W następnej notce napiszę o Fiordzie , a teraz historia pewnej dziewczyny i jej konia

Taki wstęp do tematu o zaufaniu.

 

Urodził się w marcu 2003 r. U nas w stajni gości od wiosny 2007 r. Od razu spodobał mi się jego wzrok, ciekawskie spojrzenie, piękna maść, a do tego białe odmiany. Od razu poczułam do niego wielką sympatię. Ale wiadomo poznałam jego wygląd, a nie charakter, o jego wnętrzu nic nie wiedziałam. - tak mówiła mi Dagmara.

Spędzała z nim coraz więcej czasu. Ten czas przeznaczyła na jego pielęgnację, uczenie podstawowych rzeczy m.in podawania nóg, aby wyczyścić kopyta. W lecie zaczęło się przyzwyczajanie do siodła i ogłowia, lonżowanie, a po jakimś czasie akceptowanie ciężaru jeźdźca (teraz jeździ na nim , ale na początku także inne osoby siadały na jego grzbiet). Jeżdżąc na nim, spędzając z nim dużo więcej czasu, Dagmara powoli odkrywała jego charakter. Nie zawsze szło po jej myśli... Niekiedy po jeździe myślała sobie : Nie... Ja już na niego nie wsiądę!. Takie myśli szybko mijały, gdy docierało do niej , że jest to młody koń, jeszcze czeka go dużo pracy to ją motywowało. Chociaż postępów nie było widać, nie poddawała się. Od wakacji poznała go i jego zachowania bliżej. Odkryła, że jest to koń, który chce się dużo nauczyć, ma predyspozycje skokowe, jest bardzo ciekawski. We wrześniu wzięli udział w Długodystansowych Rajdach Konnych 20 km. To były jego pierwsze zawody, pierwszy raz widział tyle koni pod siodłem, pierwszy teren tylko z jednym towarzyszem, pierwszy raz był prowadzącym. Dagmara i jej koń zajęli przed ostatnie miejsce (koń, jak i jeździec byli nieprzygotowani) ale nie o miejsce chodziło. Dagmara byłam z niego bardzo zadowolona. W wielu sytuacjach zaufał jej , jak i ona jemu.

W październiku Dagmara miała najpoważniejszy z dotychczasowych jej upadków z konia. Tak nieszczęśliwie spadła z tego konia, że stłukła biodro i bardzo mocno obiła kręgosłup (kręgi). Reakcja rodziców: Nie możesz jeździć na tym dzikusie! Dopiero wiosną możesz na niego wsiąść, gdy będzie do końca ujeżdżony!. Po dwóch tygodniach z wielką radością Dagmara usiadła na rudym grzbiecie jak widać, nie wytrzymałaby do wiosny. Wiadomo, trochę się bała (po takim upadku), ale zaufanie zwyciężyło. Od tego momentu była pewna, że trzeba z nim pracować, aby dojść do celu... Celem jest zgranie się z jeźdźcem, zaufanie sobie nawzajem w 100%. Dopiero teraz na dobre zacznie się praca praca z koniem (to nie tylko jazda i doskonalenie umiejętności, lecz odkrywanie tego, co znajduje się w środku).

-Od lata zrobiliśmy postępy. Może i małe, ale cieszące :) Każdy krok do przodu jest bardzo ważny. Ten cały czas, który spędziłam z nim, nie jest czasem zmarnowanym. Żadnej chwili spędzonej z tym koniem nie zamieniłabym na inną! Mam nadzieję, że jeszcze więcej czasu razem spędzimy i będziemy tworzyć zgraną parę. Czuję, że w jakimś stopniu jest on częścią mojego życia. - mówi Dagmara.

 

Troszkę długie , ale wciągające

Zaraz dodam o Koniu Fiordzkim , a jutro kontynuuje zaufanie

Komentarze

renusss .. aż do dziś. Traz ufam jej bezgranicznie, czuje jakby była całkowicie moja, poznałam ją i na jeździe i z charakteru. Na jeździe nie wchodzi do srodka, slucha sie i nawet zawody mialam na niej jechac, ale ze wzgledu na nogi jechalam na kim innym. Dopiero niedawno zauważyłam, że ja ją bdb. poznałam, wiem co lubi a czego nie itd. Choć ona się nie raz złości nie raz ma złe dni, to nareszcie potrafie to poznać.
25/05/2011 16:13:15
koniczlowiek Dziwne jak na konia rekreacyjnego :)
Ale może miałaś szczęście
25/05/2011 16:29:50

renusss Tak, to prawda.Ja Montane poznałam jak ktoś na niej jeździł, chodziła w sumie beznadziejnie ale bardzo spodobala mi się, chciałam ją poznać, lecz coraz bardziej wydawało mi się, że jazdy są beznadziejne i że nie ma sensu. W końcu pomyślałam logicznie: tu nie chodzi o jazdy... ja nie potrzebuje konia do jazd, tylko takigo, ktoremu moge zaufac. Zaczęłam brać ją na spacery, prowadzić na padoki w końcu mój 1 teren na niej. Troche się bałam, ale było dobrze. Jak chciałam szybciej to szła szybciej, wolniej to wolniej, a była to moja 5 lub 6 jazda, więc bardzo mnie to cieszyło ze koń mnie słucha. W końcu pojechałam 2 raz, a bylo to w roku 2010 znowu mi sie spodobalo. Gdy wróciłam do domu tata powiedzial ze jest zimno i ze nie moge jeździć do Montany więc miałam kilku miesieczną przerwe, ale po przerwie wsiadlam na nią, było jak zwykle, gdy siedzi nieumiejetny jezdziec: wchodzila do srodka, nie klusowala, uparta. Ale mimo to podobała mi się. Każdy mówił: patrz jaka brzydka itd. bo ma takie czerwone oczy, jak prawie kazdy taranek. Po każdej jeździe myłam jej nóżki, poznawałam. Jeździłam na niej długo i potem znowu przerwa po przerwie pojechalam na oboz gdzie indziej, potem wrocilam do Zabajki (klub gdzie stoi Montana) Wydawało mi się, jakbyśmy się nie znały. Ona mnie nie poznawała wogóle. Ostatecznie jeżdżę w klubie od września w 2010r. i jeździłam ciągle na niej, nauczylam sie na niej wszystkiego pomimo ze ma problemy z nogami. Od tamtej pory jeżdżę prawie tylko na niej az do dzis.
25/05/2011 16:10:02

Informacje o koniczlowiek


Inni zdjęcia: Słonecznik suchy1906P. wanderwar:) nacka89cwaStolik acegJa patki91gd;) patki91gd100. patki91gdJa patki91gdJa patki91gd;) patki91gd