Czy nic nierobienie ma sens?
Jak najbardziej!
Dlaczego?
Bo człowiek najwięcej może właśnie wtedy gdy nie robi nic!
Bo jak człowiek nic nie robi, zakładamy, że nie śpi, a jednak funkcjonuje to jeszcze myśli!
Nie robi nic w sensie fizycznym, ale siedzi lub leży jak mu wygodniej i myśli! Istnieje wiele geniuszów, którzy uważani byli przez połowę życia za leni, właśnie za takich co marnują dużo czasu na "nic nierobienie". A po jakimś czasie taki człowiek może z czystym sumieniem stwierdzić - tak, to miało sens!
Jeżeli człowiek cały dzień by coś robił, pracował, oglądał Familiadę lub kolejny odcinek Mody Na Sukces to nie doszedłby w życiu do niczego. Do niczego, co pozwoliłoby mu na osiągnięcie czegoś rewolucyjnego lub chociaż uporządkowania sobie życia wedle własnego przemyślanego uznania. Można być pracoholikiem i dostać awans ze stanowiska sprzedawcy w Polsacie Cyfrowym na kierownika 3-osobowego zespołu i mieć 8zł/h płacone niż 7, ale czy tym coś osiągniemy? Zwiększają się obowiązki, dostaje się większy opierdziel (bo nie tylko za siebie, ale i za pozostałych zatrudnionych) i się nie ma czasu, chociażby na myślenie! A taka praca sprzedawcy w takim punkcie ma to do siebie, że połowę dnia można sobie siedzieć na stanowisku i nie robić nic, myśleć! Lub też oglądać filmiki na YouTube, jak kto woli. Wyjątkiem jest obecny okres - okres świąteczny. Podobno niezły zapierdziel :)
Jeżeli ktoś sobie siedzi i rozmyśla, nie będę mu truł: "siedzisz jak buc, co Ty człowieku robisz...", bo przecież nic nie robi i to widać i widocznie z tym mu dobrze, jego decyzja! Może w tej chwili właśnie wymyślił sposób na biznes lub doszedł do tego jak przeprosić żonę, bo zupa była za słona! Przy okazji zmniejszyłaby się przemoc w rodzinnych domach ;) gdyby tak każdy czasem sobie myślał, a nie biegał za czymś lub też za niczym.
Nic nierobienie ma sens i będę się przy tym upierał! Nie można cały czas oczywiście nic nie robić, bo nam życie ucieknie ;), ale są potrzebne takie chwile, kiedy nie powinno robić się nic. Nie robisz nic, a wychodzi coś! Mało wkładasz, dużo wyjmujesz! Na tej zasadzie.
Kończę już, bo od rana jestem zajęty. Ciągle coś robię, a niedziela jest! Teraz sączę sobie Tymbarka, bo mam drobnego kaca po wczorajszym weselu brata, rozłożę sobie nogi na kaloryferach i tak mmm... nic nie będę robił :)