Pod nefrytowym niebem, wśród polnych kwiatów, skroplona poranna rosa otuliła złotą ambrozje. Pochylana wiatrem, czekała, by czyjaś obecność ocknęła ją z monotonnego życia wśród kwiecia polnego. Lecz dni mijały, a nefrytowe niebo walczyło ze sobą w czerwone poranki i purpurowe zachody by się cyklicznie przeistaczać w onyks i szafir, a Ambrozja czekała. Jednak nadchodził ten dzień, był już tak blisko...