Gdzieś między szarym niebem a szarymm chodnikiem pląsam sobie, będąc w połowie tylko w swoim znerwicowanym świecie psychoz i kolorowych urojeń. Nie przeszkadza mi to jedak w zatracaniu równowagi i wymyślaniu radosnych neologizmów. Deszcz sypie mi się na głowę. Przed wiatrem chowam się do szaletów miejskich. Kto chciałby razem ze mną pobawić się w grawitację?
Ciężko mi wyobrazić sobie, jak będzie, kiedy wszyscy się stąd zmyjecie.
'sex is a weapon.
it's like a drug.'