Cześć...
Kiedyś się z Niego
wyleczę. Może nie
na pstryknięcie
palcami, może nie
po tygodniu, ani
miesiącu. Czeka
mnie wiele
pustych dni, w
których wciąż
będzie się
pojawiać jego
twarz. Nie mogę
wykreślić Cię ze
swojego życia,
zbyt wiele mamy
ze sobą
wspólnego. I nie
powiem też
'jesteś w moim
życiu zbędny'- bo
nie jesteś. W
gruncie rzeczy
nikogo nie
potrzebuje
bardziej niż
Ciebie. ;(
Jak wygląda świat,
kiedy życie staje
się tęsknotą?
Wygląda
papierowo, kruszy
się w palcach,
rozpada. Każdy
ruch przygląda się
sobie, każda myśl
przygląda się
sobie, każde
uczucie zaczyna
się i nie kończy, i
w końcu sam
przedmiot
tęsknoty robi się
papierowy i
nierzeczywisty.
Tylko tęsknienie
jest prawdziwe,
uzależnia. Być
tam, gdzie się nie
jest, mieć to,
czego się nie
posiada, dotykać
kogoś, kto nie
istnieje. Ten stan
ma naturę falującą
i sprzeczną w
sobie. Jest
kwintesencją życia
i jest przeciwko
życiu. Przenika
przez skórę do
mięśni i kości,
które zaczynają
odtąd istnieć
boleśnie. Nie
boleć. Istnieć
boleśnie - to
znaczy, że
podstawą ich
istnienia był ból.
Toteż nie ma od
takiej tęsknoty
ucieczki. Trzeba
by było uciec poza
własne ciało, a
nawet poza
siebie. Upijać się?
Spać całe
tygodnie?
Zapamiętywać się
w aktywności aż
do amoku? Modlić
się nieustannie?
;(
D.