Nadal bez przerwy o nim myślałam, płakałam.. ale jakoś musiałam żyć. Spotkałam go któregoś dnia, był strasznie pijany szlam do domu nalegał, żeby mnie odprowadzi bo do niego się nie zgodziłam iść, zaczął mnie znowu całować, przytulać.. Poczułam to co kiedyś.. Cały czas miałam nadzieję, że mnie kocha :( Gdy mnie całował, nagle podjechało auto i jakaś dziewczyna na nas patrzyła, nagle Mateusz się odwrócił i powiedział" ja musze już iść" i wsiadł do auta.. To była ta terapeutka z którą się spotykał.. Stałam z 2 minuty i nie mogłam w to wszystko uwierzyć.. Po 1 dlaczego on tak zrobił.. dlaczego wybrał ją :( skoro jeszcze chwile przed tym chciał żebym szła do niego.. a po 2 dlaczego tamta dziewczyna widząc, że on się klei do innej pozwoliła mu w ogóle wsiąść do tego auta..
Myślałam, że umre.. ;(
Po paru dniach napisał czy możemy się spotkać, tak bardzo nalegał więc się w końcu zgodziłam, pocałował mnie jak zwykle.. jak bym była jego nadal dziewczyną.. :(
Siedzieliśmy u niego, mówił, że skończył wszystko z tamtą dziewczyną bo kocha mnie:( i chciał sexu bardzo nalegal.. duzo nie brakowało ale opanowałam sie.., mimo to nadal mówił, że mnie kocha i że to mnie chce.. Mieliśmy się jeszcze później spotkać, ale nie spotkaliśmy ostatniego smsa napisał, że tez mnie kocha i że później się zgadamy.. Potem pisałam i cisza.. Na następny dzień tylko sms: Musisz zrozumieć, że nie mogę jej zostawić tak jak Ty zrobiłaś to ze mną.. zrozum, że staram się zbudować związek.." Nie miałam ani ochoty ani siły by żyć :(
Ciągle myślałam o śmierci.. nie rozumiałam dlaczego tak postąpił :( Nadal go tak strasznie kochałam, mimo wszystko..
Minął około miesiąc.. po wielkiej ciszy sms.. że jestem szmata, suką, że mam się pierdolić itp.. nie wiedziałam o co chodzi w ogole, po tych smsach postanowilam wrócić do domu wypłakać się odprowadzała mnie koleżanka, po drodze spotkałysmy go, powiedział cześć i się słodko uśmiechnął, odrazu znowu łzy w oczach odpowiedziałam cześć i poszłam dalej.. Zaraz po tym sms: Czy jestem pogniewana..i ze sama tego chcialam.. odpisałam tak: "Nie wcale nie jestem zła, bardzo się ciesze, że najważniejsza osoba w moim życiu tak mnie traktuje, daj mi spokój, pewnie chciałam żebyś mnie zwyzywał..:(" Wtedy zadzwonił.. Koleżanka nie pozwalała mi odebrać widząc mój stan ale musiałam.. odebrałam bylam pod domem prawie prosił żebym na chwile się z nim spotkała.. gdy powiedziałam gdzie jestem był po minucie.. Koleżanka poszła do mnie a ja miałam za chwilke przyjść, chciał mnie przytulić i pocałować ale się odsunełam.. pytał co się stalo, że mam łzy w oczach..byl tak bezczelny..kochalam to w nim kiedys ;( nic nie odpowiedziałam.. nie rozumiałam dlaczego tak się zachował po 5 minutach poszłam..
Byłam tak strasznie załamana.. To było 3 tygodnie temu.. nadal nie mogę się po tym pozbierać i jest mi trudno :( ale nadal czekam az go zobacze w koncu. Kocham go i chce dla niego jak najlepiej..;( Co myślicie o jego zachowaniu? Czy jest warty mojego czekania i uczucia jakim go daże?