Jest 3:30 a ja uczę się angielskiego. Zimno mi w ręce i stopy.Piję 7, albo to już 8? herbatę i umieram. Umieram jak roślina, która dawno nie dostała wody.To nie będzie dobry dzień. Stanowczo odmawiam 19 kwietnia. Sztuczny uśmiech, nieprzespane noce i ta ciągła myśl byle do piątku. Wiecie może, że o 2:50 na tvn lecą rozmowy w toku? To już wiecie. Miałam zapuszczać paznokcie, ale znowu mi się połamały, są nieusłuchane. Oglądałam z Zosią film, bo nie idzie jutro do szkoły i zasnęła na płytkach i aż mi się jej żal zrobiło, też się na początku zdziwiłam, że ja ona współczuciem, no, ale przeniosłam ją na kanapę. Znowu jest tak samo. Znowu piszę zdanie, zaczynam nowy temat, a tamtego nie mogę skończyć. Ostatnio moje życie działa na podobnych zasadach, zresztą kiedy tak nie działało, ale ostatnio jakoś bardziej. Chcę się nauczyć grać na jakimś instrumencie, tak chcę, ale wychodzi jak zawsze. Nie mam ochoty iść jutro do szkoły, jest mi smutno i boli mnie głowa. Siedzę teraz w kuchni z laptopem na kolanach i wertuję te kartki, a i tak pewnie mi źle pójdzie. Jutro mam jeszcze sprawdzian z fizyki. Nie ogarniam nauczycieli w liceum. Chciałabym się przejść z kimś na zdjęcia. Ludzie piszą do mnie sms, wysyłają e-maile, piszą na facebooku, a ja cały czas jestem zmuszona odmawiać. Jedyna rzecz, którą lubię robić, no może oprócz czytania książek i spania. Nie mam siły, zapadnę w sen, obudźcie mnie w piątek. Dobranoc, chociaż wiem, że już śpicie i przepraszam za kolejną notkę nic nie wnoszącą do waszego życia i see ya.
na dziś.