Dzisiejszy człowiek, który żyje miłością i pięknem, to dziecko, które wczoraj żyło radośćią.

Moja kochana Ćwikuya, z którą na nieszczęście nie chodzę do szkoły! Grr..

Grzegrzół prosił mnie o dłuższą noć, ponieważ chcę się zrelaksować po powrocie z pracy przy kubku kawy (w dodatku, pitej beze mnie, propaganda!) i zaglądając przy okazji tutaj. Czytając to pewnie się zdziwi, że wspominam o nim. ;D

Się nie mart się Grzgorzsiejsiejsieju, nadal jesteś w połowie anonimowy.

A więc jest godzinka dokładnie 00:00. Po dłuższym namyśle...albo nie. Doszłam do tego wniosku bardzo szybko, a mianowicie przedłużam sobie dzień opierdzielania się o kolejną dobę. Taki kolejny dzień wakacji. W tym tygodniu tylko przez 3 dni chodziłam do swojej nowej i jakże antycudownej szkoły. Oczami wyobraźni już widzę jak będą wyglądały lekcje niemieckiego i angielskiego przez najbliższy rok, albo i kto wie, najbliższe 3 lata. Wchodzę do klasy, ze stresem siadam w ławce, a siedzę prawie na stojąco. Wszystko to przez obawę, że może obiekt X, zwany nauczycielem może zaatakować w każdym momencie. Zrywam się na dźwięk każdego wypowiadanego słowa przez pannę profesor Grażynę, po czym zadaje mi pytanie, którego nie rozumiem. No ale to jest niemożliwe w sytuacji, kiedy cała leckja prowadzona jest po szwabsku. No i w efekcie dosataję pałę. Nie zapytam za co, bo nie mam zapotrzebowania na uwagi...sama myśl aż boli. 

Zastanawiam się nad przepisaniem na hiszpański. Być może na tych lekcjach nie będzie słychać wrzasków dochodzących z sali językowej, znajdującej się na drugim końcu korytarza. Mam nadzieję, że osobom, z którymi chodziłam przez 9 poprzednich lat do klasy jakoś się układa w szkołach.

Chcę do gimnazjum! 

Weekend zapowiada się sympatycznie. W sobotę z Olgą, Markiem i Malwiną zatroszczymy się o oprawę muzyczną grupy z Żyrakowa, która wyrusza na pielgrzymkę do Zawady już z samego rana. Kilka hollsów powinno załatwić problemy z chrypką do jutra. Lecę po herbatę i dzownimy do Ziomeczka ;D 

Ahoj!