No i koniec zjazdów i spotkań rodzinnych na ten moment
w piątek miałam ostatni rysunek a weekend spędziłam w trasie xD
W sobote rano z ponad godzinnym opóźnieniem wyjechaliśmy do Sochaczewa :] spieszyliśmy się także w Strykowie zatrzymała nas policja za przekroczenie prędkości No ale dalsza podróż przebiegła bez niespodzianek :] Na szczęście wyjątkowo nie przyjechaliśmy jako ostatni ^^ był obiadek, picie, deser, a wieczorem grill ;D oczywiście dostałam ogrom propozycji przyjazdu w wakacje a to do jednej a to do drugiej cioci :] no ale zobaczymy co z tego będzie :D cały wieczór spedziłam na dworze, także trochę zmarzłam i komary mnie prawie zywcem pożarły
tam to są normalnie jakieś mutanty ^^ ale ważne że pogoda dopisała :] zasnęłam momentalnie, ale w nocy budziłam się i nie mogłam zasnąc bo na dworze ptaki śpiewały i żaby rechotały a tu dziecko miasta przyjechało
No a rano myślałam że płuca wypluje :/ straszny kaszel mnie dopadł i ból gardła, w końcu wstałam dostałam jakieś lekarstwa i mi trochę przeszło... Ok. 12 zebraliśmy się i pojechaliśmy do Warszawy... Trzęsło mną strasznie a rodzice jeszcze klimatyzacje włączyli w Warszawie dostałam kolejna porcje leków i do łózka... I znowu nici z "Upiora w operze"
Rodzice poszli z ciocią i nawet się jeszcze wujek załapał... No ale ważne ze się bilet nie zmarnował :] ja całe popołudnie i wieczór przespałam
ok.20 wrócili, zjedliśmy kolacje i wróciliśmy do Łodzi :D
Mama postawiła mi bańki, także narazie nici z wychodzenia z domu ale nawet nie mam siły by sie z łozka ruszyc takze mi wszystko jedno... Są wakacje a ja ich w ogóle nie czuje... pogoda do dupy, ja mysle ciagle o maturze i o dalszych planach i zdycham w łóżku... eh, dupnie jakoś...
Na zdjęciu pies cioci i wujka z Sochaczewa :]
Buziaki