Z roku na rok zamiast mądrzeć z wiekiem wpadam na coraz głupsze pomysły ;)
Na dwa dni przed Sylwestrem przy pysznym chai latte i plotach rzuciłam pomysłem że chętnie bym sobie coś spaliła... pomysł został szybko podchwycony, po paru telefonach miałyśmy gram zajebistego towaru z pierwszej ręki... który został zużyty w sylwka na plaży na pół godziny przed północą... Ja pierdole plaża w nocy, fajerwerki, mały fireshow i haj... to było ciekawe powitanie nowego roku... yep... wróciłam do domu czując jakbym miała na sobie puchate kalosze i szła w ciepłej wodzie ...po powrocie do domu opierdoliłam pół zawartości lodówki i poszłam spać... a rano obudziłam się bez kaca... a to wielki plus bo po ostatnim razie chyba bym nie przezyła kolejnego kaca mordercy.