Od jakiś 2 tygodni jestem na kolejnym etapie usamodzielnienia się (ostatni etap to wyprowadzenie się na swoje który zapewne za szybko nie nastąpi hehe) ...dołożyłam się do rachunków i zapłaciłam za neta... plus całe żarcie kupuje sobie sama... z jednej strony dobre bo moje posiłki są bardziej przemyślane i zbilansowane... z drugiej... planowanie nigdy nie było moją mocną stroną... co kupić żeby ugotować daną rzecz... pójdę do sklepu wrócę bez połowy produktów;/... a i ceny żarcia niskie nie są a Ja niestety należę do wybrednych i byle gówna nie zjem :)
Opcja 'tatuś kupujący wszystko, przynoszący do domu i gotujący' nie była wcale taka zła... no ale cóż czas na zmieny :]