Ktos odchodzi... na długo wyjeżdża, no cóż wiesz.
I nagle poraz tysieczny widzisz ową uśmiechniętą twarz,
po raz tysięczny słuszysz owych parę słów magicznych.
I uderza to w ciebie niczym grom Zeusowski.
Przytłacza cię, miażdży, owo uświadomienie
-on odchodzi,
ona wyjeżdża.
Cóż z tego iż go ujrzysz, interesuje cię to iz go nie ujrzysz.
a jedyne co możesz zrobić, to usmiechnąć się, wyrzeknąć-
-Tak , wszystko w porządku.
I uronić tych kilka samotności łez......
Z Tobą Anetko pójdę nawet na koniec świata!! ;*
Szkoda, że już wyjechałaś.
Tęsknie!!! :(