Drapieżne chmury za okem czuwają,
biały puch z każdą chwilą spada,
szybko,
zasypuje pełne smutku chodniki, które
zamieniają się w perłowy dywan, po nim
stąpa królewska para.
Ogarnięta w dezolacji, podąża szlakiem w
ciszy.
Setki słów zastąpione jednym spojrzeniem.
Cisza.
Pchają królewski wózek w
trudzie.
Wiatr cicho łka,
próbuje wołać o pomoc.
Cisza.
Mały książę roni łzy,
ze smutku.
Królowa jednym ruchem ręki,
zabiera negatywne emocje,
uszczęśliwa.
Cisza, chwila postoju.
Dźwiek zbawienia, uwalnia się.
Razem, przez białe pasma, idą.
Uciekają, nie ma ich.