Na zdjęciu - bratanica.
Nie wiem czemu, ale do tej pory nie mogę usnąć. Sporo czasu zmarnowałam, a mam go coraz mniej. Mimo wszystko tragicznie nie jest.
Nadchodzi długo oczekiwany przez nas dzień. Jestem jednocześnie przygnębiona, zmartwiona, zagubiona... i szczęśliwa szczęściem niemalże namacalnym. Prawie jak na wyciągnięcie ręki. Wszystko, za czym tak bardzo tęknię od sześciu miesięcy. Pomiędzy odstępami czasu mam krótką chwilę, w której mogę żyć, a nie istnieć.