jeden z tych dni kiedy wymiekam i kiedy sama nie wiem co myslec, z jednej strony fajnie miec duza rodzine i fajnie ze sobie wszyscy radza ale szkoda ze im pieniadze i kariera swiat przeslania i ze im sie wydaje ze moga drzec morde na kogo chca bo maja pare zer na koncie mniej.... zawsze wydawalo mi sie ze lekarz to tez tylko czlowiek wiec jakim prawem moga mowic ze daja komus 2 tyg zycia? po co? po co zabieraja nadzieje czlowiekowi ktory chce jeszcze walczyc, ktory sie nie poddaje ma plany...jest za mlody by umrzec...jesli lekarz mowi to tylko po to zeby rodzina "zdazyla zalatwic jakies tam sprawy to moim zdaniem to glupota" rodzina powinna teraz byc blisko i te niby ostatnie chwile wykorzystac na maksa a nie latac i zalatwiac papierkowe sprawy, z tym zdaza a pobyc z bliska osoba juz nigdy nie beda mogli. jak mnie ta cala procedura i rzeczowe podejscie do czlowieka wkurza! jak bede kiedys chora to rozmawiajcie ze mna o wszystkim i nie dawajcie taryfy ulgowej dopoki bede mogla cos robic to chce to robic. pora spac w nienajlepszym humorze. obym nigdy nie musiala byc na miejscu taty i babci :(