<3
Zatracenie przychodzi nieproszone, południowym spacerem w deszczu złotych liści, starym sposobem, przez zamknięte okno, wnika między jasnobeżowe i śliwkowe ściany, zamyka ciasno emocje w niedoskonałe słowa, tka smutną wieczorną senną jesienną opowieść, bo zbyt mało czasu, sił, brak mi pewności, przekonania o zasadności zadań, które, jak głosi wieść mniej lub bardziej gminna, konieczne. Coraz częściej zadaję niewygodne pytania. Zwłaszcza samej sobie, zwłaszcza na przełomie dnia i nocy, pośród stygnącej smutniej niż wczoraj herbaty,absolutnie nie potrafię wrócić między krakowskie ulice, przestać marznąć, uspokoić kostniejące dłonie i natłok rozproszonych na suficie myśli, szukam snu, gonię czas, tracę resztki sił, oddycham już tylko z przyzwyczajenia, dzieje się zbyt wiele by opowiadać, by milczeć, by zapomnieć lub chcieć pamiętać-trwam. Tudzież, jeśli wolicie, jestem, to ryzykowne, dla pewności-bywam. Z dnia na dzień bardziej przez przypadek, choć te nie istnieją.