Powoli wracam do tych chwil, gdy wszystko było takie łatwe. Był jeden dzień. Choć mijały miesiące, istniał tylko jeden, cudowny dzień. Wstaje, ubieram się, wychodze. Wracam późno. Nikogo już tu nie widzę. Nie ma domu, nie ma "nas". Byłam tylko ja i kilka ścian. Cieszyłam się. W końcu miałam czas by pokazać siebie, cały parkiet wolny, mogłam ustać i wykrzyczeć, czym dla mnie staje się życie. Nie robiłam tego. Wolałam chować się po kątach widząc tylko Ciebie. Nieważne z kim, byłeś tylko Ty.