Szaro. Zimno. Nie mam ochoty na zupełnie nic. Czuję olbrzymią złość,której nie mogę normalnie wytłumaczyć. Najchętniej zasnęłabym teraz na liściu róży i obudziła się za jakieś 12 lat. I wiecie co...czuję,że to by nic nie zmieniło, co najwyżej zmniejszylo trwanie na tym jakże pojebanym świecie. Gdy analizuje przeyżwanie podżędnych dni na tej planecie to coraz bardziej uświadamiam sobie,że nie potrafię dłużej. Bo niby po co mam być szczęsliwa gdy połowa ludzkości czuję tylko ból? Powiedź mi dlaczego mam zrozumieć innych? Przecież oni też mnie nie rozumieją? Niby po co mam doskonalić ten świat i wyobrażać sobie go w jaskrawych kolorach skoro on już jest w połowie zniszczony a ludzie nie dążą do jego ulepszenia? I kiedy patrze w oczy małemu dziecku zastanawiam się dlaczego zjawił się na tym świecie. Jaką rolę on musi spełnić. Co musi dokonać...
Za pare lat będę wiele rzeczy żałować....
Teraz najmniej obchodzi mnie zabrudzony do skrajnych normalnosci świat.
Bo wierze,że kiedy już zasnę tak na wieczność to tamci z góry i z dołu dadzą mi wreszcie święty spokój!
Karath
muzyka:Almost lover