W jednej chwili jesteś w stanie uchyjić nieba osobie którą kochasz ,a za razem w jednej jebanej chwili w której jest źle masz ochote poprostu pierdolnąć to wszystko w pizdu i uciec poprostu uciec od tego wszystkiego.. To wszystko Cię przytłacza dusisz się i nie masz ochoty z nikim rozmawiać tak właśnie się teraz czuje.. Mam ochote uciec pizdnąć wszystko w pizdu i poprostu nie dawać żadnego znaku życia przez najbliższe pare dni. Jednak z drugiej strony boisz się straty najważjeszej osoby w twoim życiu. W moim przypadku jesteś nią Ty. Właśnie tego się boje ,tak bardzo tego nie chce lecz wszystko idzie w tym kierunku.. Brak mi siły zbaczam z toru niedługo zły tor mnie pochłonie całkiem.. Chcę Ciebie widze twoją rękę na końcu lecz nie moge jej dotknąć. Próboje z całych sił dotrzeć do twojego wnętrza ale wciąż mnie odsuwasz ,dusisz w szklanej kuli zwanej kłótną.. Wszystko chuj strzela a ja już niewiem co mam robić. Miłość do Ciebie przezwycięża wszystko aczkolwiek... czy da mi na tyle siły by iść dalej?