Rozmawiam z tym, z tamtym, myję zęby conajmniej 3 razy dziennie i palę.
Książka, poduszka, pusta butelka, przepraszam.
Jesteśmy zagubieni w XXI wieku, w kraju absurdów, w czasach nie-zrozumienia.
Czemu nie pójdziemy walczyć? Czemu nie zbierzemy się wszyscy razem.
Klasa robotnicza i cała inteligencja. Młodzież, dorośli i ludzie starsi?
Czemu nie walczymy o lepsze jutro, tylko siedzimy z głową w telewizorze?
Przecież przyszło nam zmieniac świat, a nie mówić jak nam źle.
Przecież obiecywali wszystko co najlepsze, dawali nadzieję.
A my jesteśmy nadal w punkcie wyjścia.
Ubrałam się w ciągu 43 sekund, niebywałe.
Umyłam zęby, ręce, buzię.
Zjadłam kawałek chleba.
Dzień w dzień o 5.40 opuszczam dom.
Idę tymi szarymi ulicami, jadę autobusem, idę pieszo.
I każdy z moich znajomych kończy studia i idzie.
Idzie zdobywać amerykę na pierdolonej kasie w markecie,
na taśmie w fabryce.
Z pocałowaniem ręki za najniższą krajową, nie mając nadziei na lepsze jutro.
Oni sypiali w slamsach, po kątach się krzątali.
Oni uprawiali seks na brudnych dywanach,
a ja wtedy modliłam się do mojego Boga.
Mam miliony alternatyw, wyborów, dróg i ścieżek.
Mam tysiące pomysłów, lecz realizacji już mniej.
Mam wszystko i nic. Samemu ciężko walczyć.