Pieprzone hashimoto, pieprzone nieobecności, pieprzone oceny, pieprzone skierowania i pieprzone guzy tarczycy.
Mam autentycznie dośc tego tygodnia. Zmieniłam zdanie, nie będę tęsknić za tą szkołą. Ale pieprzyć to. Do piątku muszę zaliczyć dwie klasówki z matmy żeby poprawić ocenę a w czwartek polski (mam się poprawiać na 5, chociaż mam kilkanaście piątek, dwie tróje, czwórkę i trzy szóstki- ok) a w czwartek bal i nawet nie mam sukienki ani butów, ale- co najgorsze- nie mam nastroju. I wracam do blondu, o. Chcę Gothikę. Chcę ecchi. Chcę wyprzytulać wszystkich, chcę Nezuma i cosplay Hizaki & Hakuei (Mika, masz ochotę na stopy?) a potem jeszcze trochę Nezuma i powinno być dobrze. Chcę skończyć tę pieprzoną budę. I żeby ktoś zaśpiewał mi którąś z piosenek Rentrer en Soi, skoro Satsu się nie pofatyguje.
"naze?"
namida ga afurete
kazarareteita kokoro
miushinatteku
"mou nidoto aenai?"
Coś dziwnego się dzieje.
Mogłoby się wydawać, że zniknęłaś. Można by się okłamywać, że Cię nie ma, a i tak wracasz, każdego dnia i każdej nocy. Zwijam się w kłębek udając, że nie słyszę własnego płaczu. Udając silniejszą od własnego serca. A może myśli? Udając, że przecież trzeba to odrzucić, zapomnieć, wymazać. Udając, że to już koniec. Dla mnie końca jeszcze chyba nie ma. Dla Ciebie nie było nawet początku.
Mogłoby się wydawać, że to szaleństwo- i tak pewnie jest w istocie.
Jedno wiem na pewno- chcę Cię mieć dla siebie, ponad wszystko, pomimo wszystko i na zawsze. Chcę, żebyś choć przez chwilę kochała mnie tak, jak ja Ciebie kochałam. Zdocyć choćby na krótko mój cel.
Mieć Ciebie na chwilę, proszę. Żeby moje serce jeszcze raz zapukało obok Twojego, jak wtedy, kiedy Cię zobaczyłam, przytuliłam i pokochałam jeszcze mocniej, jeszcze bardziej uparcie i naiwnie. I choć niebo i ziemia krzyczą 'przestań!', ja dalejw tym trwam. Jak bardzo bym nie chciała wyrwać się z Twoich ramion wiem, że znów mnie oplotą. Zawsze wracasz. I choć tak bardzo pragnę, żebyś wróciła naprawdę- a raczej przyszła po raz pierwszy- Ty już masz do kogo wracać.
Dlaczego tak naprawdę mnie do Ciebie ciągnie? Zresztą.. nie tylko mnie. Może nie chcę się pozbawiać resztek nadziei? Na razie pozbyłam się godności.. czuję się bezradna i bezsilna jak kiedyś.
Wynieś się z mojego serca. Proszę, odejdź i nigdy nigdy więcej nie wracaj. Serce pełne Ciebie nie może więcej pokochać.
Nie, nie odchodź. Daj mi nadzieje na siebie. Daj mi siebie. Czemu nie pogodzę się z tym, że dla Ciebie nie istnieję?
I tak historia się powtarza- piszę piosenkę, rozpisuję się na fbl i zastanawiam, jak to możliwe, że pamięć mózgu jest tak sztywna i ulotna, że chwile przemykają tak szybko jak i bezpowrotnie, a moje uczucie do Ciebie dalej gnieździ się w pamięci serca. Przetrzyma wszystko. Jak chwast.
to tylko takie wyrzucenie starych myśli.