Kolejna noc, papieros, płynie prąd w membranę
i płyną chwile, niby inne a takie same,
wisi księżyc gdzieś ponad ulicami,
na nich ludzie omotani, niby inni a tacy sami,
za horyzontem majaczy jutro rano,
i niby jest inaczej a wciąż jest tak samo.
nie mam normalnie na nic ochoty, nie mam humoru.
właściwie to źle sie czuje i idę spać.
CHYBA UMIERAM