Były wielkie słowa, które teraz tylko bolą
Przypominać sobie je ..to jak rany sypać solą
Czujesz to, co ja? Gdzieś w środku na pewno
Tylko, co z tego skoro teraz nie ma Cię ze mną
Myślałam 'jestem silna, spoko dam sobie radę'
Lecz pamiętam cały czas, naszą datę
Nie chce zapominać, co miedzy nami było
Tylko staram się zrozumieć, że to wszystko się skończyło
Jak mam zrozumieć ze to było zakończenie?
Skoro wszystko wraca, wystarczy jedno Twe spojrzenie
A Ty patrzysz na mnie zupełnie tak samo
Jak wtedy, gdy mówiłeś kocham budząc się kolo mnie rano
Schizofrenia uczuć, jakże bliskie mi pojęcie
Czuję to za każdym razem patrząc na Twoje zdjęcie
Wiem została przyjaźń i powinnam to docenić
Ale jak to co czuję można raz na zawsze zmienić?
Pozbyć się tych myśli, wykluczyć wątpliwości
Nie czuć bezradności, nie mieć żadnych wątpliwości
Że zrobiliśmy błąd rozstając się wtedy
Ja nadal jestem sama, Ty też nie masz kobiety
Obydwoje wiemy, powrót nie jest planowany
Ja jestem szczęśliwa, Ty też niezałamany
Na razie jest mi dobrze korzystając z wolności
Nie szukam na sile żadnej nowej miłości
Ale pcham Cię w ręce innej, taka terapia szokowa
Może będzie łatwiej jak pojawi się ta nowa?
Może być tez tak, że pęknie mi serce
Dobra na ten temat nie chce pisać nic już więcej
</333
zjebałam.
edit:
Dość tego! Dość z płaczem, żalem i wspominaniem czegoś, co na pewno nie wróci. Sama pcham się w przepaść pełną smutku. Rozpamiętywanie tego co było, myślenie o tym, czego nie mam, przez to czuję się beznadziejnie i ja sama jestem temu winna. Koniec z tym! Bo przecież nasze życie ma tyle kolorów ile potrafimy w nim dostrzec. Stworzę paletę różnorodnych kolorów i będę nimi malowała każdy nowy dzień. Wszystko dopiero przede mną.