Mój własny punkt widzenia.
Metafora miasta z plastiku.
I stanąłem na najwyższej ze skał, by patrząc w dół zrzucić z niej swój cały ciężar niepowodzeń. W jednej sekundzie moje życie niefizyczne spadało z dużej wysokości, by zresetować wszystkie złe wspomnienia. Czas zacząć wszystko od początku, by nie czuć się jak tworzywo sztuczne, by nie być takim jak inni.
Często odbiegać od rzeczywistości jest przyjemnie, podróżując między wymiarami imaginacji można znaleźć przyczyny, oraz rozwiązania na wszystko. Bezpieczny i kontrolowany przez chorego efekt placebo. Gorsze są powroty, wtedy trzeba się z tym wszystkim zmierzyć.
Wiele razy próbowałem stawać się elastyczny niczym plastik, by wpasować się w każde towarzystwo, teraz wiem, że robią to wszyscy, a ja staram się udowodnić, że takie zachowanie jest zbędne. Będę to manifestował na swój sposób, aż wszystkim aktorom kukiełkowego teatrzyku wrócą czynności życiowe, a zaniknie omamienie marionetkowe. Na pewno scenariusz obróci się przeciwko mnie, ale będzie satysfakcja, będzie nowy zwrot akcji w telenoweli kukiełkowej. Tylko kto pociąga za sznurki?
Jest wielu poszkodowanych, wielu bezpodstawnie oskarżonych, wielu faworyzowanych i gnębionych, na ulicach tego miasta panuje pozorna wolność słowa. Znajomością i przyjaźnią żongluje się jak tanim towarem na miejskim targu, nie ma poszanowania, nie ma nawet zrozumienia. Wszystko zmienia się pod wpływem chwili i uniesienia. Ktoś musi być za to odpowiedzialny, a może to wszyscy podpisali cyrograf z samym diabłem? To gorsze niż świńska grypa, atak nuklearny czy koniec świata, dlatego zniknąłem i pozostanę w ukryciu do momentu nadejścia nowego ładu. Tymczasem zaczynam nowe lepsze życie, bez sztucznych myśli kłębiących się wokół.
Z dedykacją
dla wszystkich nieczystości z tworzywa sztucznego.