Planety trzeszczały napięte jak łuki na zwrotnicach
sfer niebieskich - nagły lot strzały, zaślubiny spojrzeń,
potem eksplozja śmiechu w tej samej sekundzie.
Taka była widzialna krawędź tej niewidzialnej struktury.
Magia sercowych jasnowidzeń, albowiem docta ignorantia.
Słowa przyszły same - a ze słowami Moc.
Pamiętasz Mirosław, wieczorem, pod wirującą ćmą,
dotykałeś linii życia w mojej dłoni, a ja odkrywałam
w sobie archaiczną tęsknotę za posiadaniem
tatuażu. Która nigdy mnie nie opuściła.
Ćma umierała w kloszu, kiedy my sącząc
rdzawy koktajl na balkonie, omawialiśmy szczegóły
notre voyage en Inde. To szło tak szybko, to szło
tak raptownie, jak włamanie nocą przez otwarte drzwi.
"Chcę mieć tatuaż; chcę być twoją kobietą"