Wspomnienia zawsze były dla mnie ważne, głównie to dzięki nim wiedziałam jaka była moja rodzina. Od trzynastego roku wychowywałam się sama, mój charakter kształtowany był przez taniec i osoby, z którymi tańczyłam, szybko przyzwyczaiłam się do swojej grupy, byli dla mnie jak rodzina, którą przecież bardzo szybko straciłam. Podobnie było tym razem, małe nieporozumienie, urażona duma, zazdrość i po ekipie pozostały tylko wspomnienia i czerwona koszulka z nazwą grupy schowana gdzieś na dnie szafy.
Taniec był moją pracą, pasją, sposobem na życie, jedyną miłością, której byłam pewna. Przyszłam na trening szybciej niż zwykle, byłam naładowana energią i musiałam ją jak najszybciej spożytkować. Po krótkiej rozgrzewce zaczęłam ćwiczyć wczorajszy układ, kilka minut później zza swoich pleców usłyszałam oklaski.
- Nie mogłaś tak od razu ? - roześmiała się Monika, udzielił mi się jej dobry nastrój.
Podciągnęłam dresy i zaciągnęłam ściągacze pod kolanami.
- Wiedziałam, że się nie poddasz, moja dziewczynka .
Kobieta podeszła do mnie i klepnęła mnie w ramię
- Mam dla ciebie propozycje.
Dopiero teraz zwróciła moją uwagę, byłam ciekawa, co ma mi do powiedzenia.
- Rytm ulicy, mówi ci to coś? - Spytała z szerokim uśmiechem na ustach.
- Jasne, że tak - odparłam, a na myśl, że mogłabym wystartować w tym turnieju moje oczy rozbłysły.
- Postaraj się, nagrodą jest stypendium - dodała puszczając mi oczko.
- Gdzie?
- Broadway Dance Center
Stypendium w szkole, w której właśnie przebywał Dominik, było czymś, czego potrzebowałam. Ogólnopolski turniej oznaczał ogromną konkurencję, najlepszych tancerzy z całego kraju zebranych w jednym miejscy, ale moja motywacja była większa niż innych, miałam, o co walczyć. Byłam dobra, miałam szanse na zwycięstwo, musiałam tylko skupić się i wymyślić układ, który pozwoli mi wygrać turniej. Zaczęłam się zastanawiać, kogo będę mogła tam spotkać.
Dochodziła dwunasta w nocy, po raz ostatni powtarzałam układ, kolejne kroki przychodziły mi do głowy z łatwością, w końcu od końca września ćwiczyłam tylko do Rytmu ulicy, nie liczyło się nic poza tym turniejem, nawet przesłuchania do szkoły tańca zeszły na dalszy plan, to stypendium było ważniejsze.
- Mała, kończ już - ziewnęła Monika przeciągając się na dużym, skórzanym fotelu, od dłuższego czasu próbowała na nim zasnąć, jednak głośna muzyka pokrzyżowała jej plany. Rozejrzałam się dookoła spoglądając przy tym na zegarek wiszący na ścianie, zupełnie straciłam rachubę czasu. Trenerka miała na dzisiaj dość, ja z pewnością też.
- Musisz się wysypiać, niedługo jedziemy do Piły - kontynuowała, a w jej głosie słychać było zmęczenie. Kobieta podniosła się z fotela i podeszła w moją stronę.
- Jeśli dziś znów wrócę do domu przed czwartą Robert nie uwierzy, że siedziałam z tobą na treningu.
Robert był mężem Moniki, a zarazem jej partnerem tanecznym, byli szczęśliwym małżeństwem, nie mieli dzieci, bo jak oboje twierdzili byli na to za młodzi, mimo, że Monia zbliżała się do trzydziestki.
- Pamiętam jak przyprowadziłaś Roberta na mój pierwszy trening z Dominikiem.
Na wspomnienie o tym wydarzeniu na ustach trenerki zagościł szeroki uśmiech, pamiętałam ten dzień jakby zdarzyło się to wczoraj. Wbiegłam na sale, jak co dzień, a wtedy Monika oznajmiła mi, że od teraz mogę zapomnieć o solowej karierze, bo znalazła dla mnie idealnego partnera, nieopisane było moje szczęście, gdy okazało się, że jest nim Dominik. Wraz z Robertem zaprezentowała nam pierwszy układ, którego mieliśmy się nauczyć, wtedy wydawał się być taki trudny.
- Byłaś zaskoczona, że można tańczyć we dwoje to, co do tamtej pory tańczyłaś sama- przypomniała, energicznie pokręciłam głową na boki.
- Byłam zaskoczona tym, że można być tak idealnie zgranym - poprawiłam
- Potem sami doszliście do takiej perfekcji - skomentowała Monika.
Mimo, że od wyjazdu Dominika minęło już ponad siedem miesięcy, a od tamtego czasu nie mieliśmy ze sobą kontaktu, nie było dnia żebym o nim nie myślała, bym nie oglądała naszych zdjęć czy nagrań ze wspólnych występów. Na krótką chwilę w moich oczach stanęły zły, tęskniłam za nim, za jego uśmiechem, bliskością, za tymi bezsensownymi sprzeczkami i godzeniem się po nich, brakowało mi go, właśnie dlatego musiałam wygrać to stypendium, by znów być przy nim.
Noc była ciepła, a niebo bezchmurne i gwieździste, delikatny wiatr rozwiewał moje splątane włosy, co chwile zsuwając zarzucony na głowę kaptur. Na ulicy było cicho, zupełnie jakbym nie była w Gdańsku. Usiadłam na ławce przy przystanku, dopiero teraz poczułam jak bardzo bolą mnie wszystkie mięśnie, przesadziłam z dzisiejszym treningiem.