I co ja mam napisać?
Mogłabym tu wklepać "internetowego znicza", powiększyć go tak, żeby zajął dużo miejsca i nadać mu kolor czerwony, czarny, szary albo jeszcze jakiś inny. Mogłabym też skopiować jakiś (pseudo)filozoficzny cytat, dodać słówko "żegnaj", zamknąć stronę, wyłączyć komputer i ryczeć dalej. Mogłabym nie pisać nic i zostawić tu pustkę. Ale nie zrobię żadnej z tych rzeczy.
Obiecałam sobie, że pisząc to, będę spokojna, że nie poleci ani jedna łza. Cóż, nie udało się.
Tak, teraz czas na to, przy czym będę płakać najbardziej.
Dziękuję Ci.
Za to, że byłam Twoją wnuczką.
Za to, że stawałeś zawsze w mojej obronie, choćbym to ja była winna.
Za to, że mnie rozpiesczałeś, wciskałeś łakocie do ręki, chodziłeś do sklepu i spełniałeś moje prośby, choćbym nie wypowiadała ich na głos.
Za to, że mnie rozśmieszałeś, kiedy byłam smutna, a tak właściwie... to zawsze mnie rozśmieszałeś.
Za to, że dzięki Tobie poznałam smak tego innego życia, tego spokojnego, bez miejskiego zabiegania i interesów.
A najbardziej dziękuję za to, że byłeś i nadal jesteś moim dziadkiem. I głęboko wierzę, że patrzysz teraz na mnie gdzieś tam z góry i kręcisz głową z politowaniem nad tym, że płaczę. Ja wiem, powinnam się uśmiechać, bo zawsze będziesz przy mnie. Czuję, że jesteś tuż obok mnie i się uśmiechasz.
Teraz już nic Cię nie boli. Teraz jest Ci lepiej. I tym się pocieszam.
Kocham Cię.
Dziękuję Ci.
Do zobaczenia.