Dzisiaj było dużo wrażeń, wiedzy, pracy...
Ale przelatywały łzy,zwątpienie,złość, rezygnacja, smutek...
Czuje się na maxa wypompowana i fizycznie i psychicznie.
Ciezko jest walczyć z przekonaniem ze wszystko musisz umieć od samego początku perfekcyjnie, bo tak Cię ugruntowała rzeczywistość w twoim domu. Jak poniesiesz porażkę lub co gorsza ktoś robi coś lepiej od Ciebie, Twojego EGO cierpi okropnie, ale nie dałaś mi zrezygnować za co Ci dziękuję :) Mowa tutaj o cudownej instruktorce która została ze mną po godzinach i próbowała mi wytłumaczyć zasadę robienia "rzeźby" żeby miało to ręce i nogi.
Mam bardzo trudną płytkę oj fenomenalnie wręcz i na pierwszy raz dostaje bardzo wysoką poprzeczke teraz tylko się nie załamać, samej sobie nie kopać dołków i pamiętac że wszystko przyjdzie w swoim czasie tylko Julita ćwicz,ćwicz i ćwicz. :>
Teraz już reszta roboty należy do mnie czy schować się i nigdy do tego nie wracać czy może zacisnąć zęby i cisnąć dalej...szczerze nie poddaję się bo walczę z moimi wewnętrznymi demonami, które cały czas mi podpowiadają że jestem beznadziejna, że wraca uczucie z podstawówki że zawsze byłam ta dziewczynka która potrzebowała więcej czasu żeby coś wykonać a wiecznie tylko pretensje że wszystko robisz za wolno. Przez to czułam się dzisiaj na szkoleniu jak tamto dziecko sprzed kilkunastu lat...a przecież nikt mi nie miał tego za złe. To jest właśnie rzecz której nie przerobiłam i się ciągnie za mną latami...
Wiecznie ostatnia, nieodpowiednia, słaba...
Ale będę pierwsza :)
Jutro egzamin obym zdała ;)