Kiedy smyk czekał operacji, starszy w Powsinie wypatrywał deszczu. Po dłuższym kręceniu się po lesie, zgubieniu drogi, dotarliśmy od metra na polanę nieopodal stolików szachownic i amfiteatru. Rozłożony na kocu przewrócił się na prawy bok i nijak go ruszyć nie dało.
I tak przy pierwszym grzmocie daliśmy susa do autobusu.