Mam masę wspomnień. Czasem mam wrażenie, że za dużo, że są one tylko wytworem mojej wyobraźni.
Dlatego zbieram pamiątki, by mieć pewność, że coś się stało naprawdę.
To będzie bardzo smutne wspomnienie, bo zrobiłam coś, co było sprzeczne z moimi zasadami.
Mianowicie rozkochałam w sobie artystę. Niewinnie, po prostu chciałam poczuć się wyjątkowo.
On był znany, pod sceną piszczały fanki a on patrzył tylko na mnie... A więc od początku:
Był początek wakacji, a więc jak zwykle postanowiłam, że spędzę je aktywnie,
A ponieważ zawsze o tej porze dzieje się coś ciekawego postanowiłam poszukać w internecie.
Następnego dnia miał grać zespół, który uwielbiałam, i nie mogłam przepuścić takiej okazji.
Kasy biletowe były otwarte jeszcze dwie godziny, więc pobiegłam tam jak najszybciej.
Adrenalina powoli napełniała moje ciało. To jest właśnie to, co uwielbiam- nadzieja na nowe, jeszcze nie poznane.
gdy wracałam z upragnionym biletem w dłoni dopiero zdałam sobie sprawę, że nie mam jak wrócić do domu.
Autobusy jakoś przestały jeździć, a na taksówkę nie zabrałam pieniędzy.
Usiadłam na przystanku i czekałam, aż stanie się coś, cokolwiek.
Tym czymś okazała się potworna ulewa. No pięknie. Jestem uziemiona...
Zrobiło się chłodno, a ja byłam wściekła na siebie, że dałam się tak zaskoczyć.
W końcu zatrzymał się jakiś samochód. Wysiadł on.
Właśnie ten człowiek, na którego koncert się wybierałam i przez którego zostałam tu sama.