Moja Karolka poraz kolejny, ale nie wiem,
czemu mi się tak psują zdjęcia.
dużo pomysłów ostatnio,
tylko czasu brak w ogóle.
tak sobie poszłam dzisiaj na zakupy
i widziałam, że ludzie patrzą na mnie
obwieszoną torbami,
taką samą,
a młodą i z torbami
i tak się dziwnie czułam
taka sama,
niby dorosła,
a jednocześnie chciałam jak mała dziewczynka
pobiec do mamy i przytulić się do jej nogi,
kiedy stoi, bo wyżej przecież
nie sięgam.
chciałabym, żeby w reszcie tak porządnie ruszyło się coś.
zaczynam się uczyć,
sama, tak po prostu.
planowałam wagary na jutro,
a usiadłam i wszystko zrobiłam,
chociaż pewnie biologia i tak średnio pójdzie,
bo trudny w cholerę temat.
poza tym
zaczynam dostrzegać coraz więcej
pozytywnych stron,
zaczynam nawet to,
co tak bardzo mnie boli
akceptować
i cieszyć się, że kolejna rzecz może mnie czegoś nauczyć.
nie czuję się szczęśliwa,
jestem sama,
ale minę mam poważną, nie smutną.
dużo nowego od strony rodziców,
dużo nowego w ogóle w wielu aspektach,
tylko ja sama
muszę to wszystko pchnąć.