photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 21 SIERPNIA 2013
17
Dodano: 21 SIERPNIA 2013

Cześć kochani!

Nie wiem czy ktoś będzie chętny to przeczytać, ale muszę się gdzieś wyżalić, bo czuję, że to wszystko już mnie przerosło. Jeśli zaczęłaś to czytać to proszę Cię.. przeczytaj do końca. Piszę tutaj anonimowo, nie chcę ujawniać kim jestem i jak teraz wyglądam. Rok temu wszystko było łatwiejsze, lepsze.. rok temu- kiedy z 62kg schudłam do wagi 45kg. Każdy w szkole, znajomy na ulicy, z którym się dawno nie widziałam, rodzina, babcia, nauczycielki, koledzy, przyjaciółki.. z każdych ust słyszałam: "Jezu, dziewczyno jak Ty teraz wyglądasz!" "Jak udało Ci się tak schudnąć?" "Jaką dietę stosowałaś" "też chcę tak wyglądać, Ty chudzinko, oddaj mi swoje nogi!" Jak doświadczyliście lub doświadczacie teraz takiego czegoś to wiecie jakie to jest uczucie.. motywujące, miłe, myślisz, że cały świat jest Twój, bo szczęście ma rozmiar XS. I to jest prawdą. Prawdą jest też to, że po 6miesiącach tak wyniszczyłam swój organizm, że wylądowałam w szpitalu na tydzień i miałam początki anoreksji. Nie wiem jak to się stało, że zaczęłam schudnąć. To nie było tak, że pewnego dnia wróciłam do domu ze szkoły i powiedziałam sobie: "Dość! Mam już tego dość! od jutra dieta! Biorę się za siebie ostro! Ćwiczenia, zdrowe jedzenie. Muszę osiągnąć cel..." Nie, nie było tak jak u większości. Nie wiem kiedy to się stało, kiedy przestałam jeść i być szczęśliwa. Nie ćwiczyłam nic, bo nienawidzę ćwiczyć i nadal tego nie znoszę. Nienawidzę biegać, nienawidzę się wysilać, mam z tym problem. Po prostu: śniadanie- jogurt 0%, w szkole nic a nic, obiad: malutkie ilości tego co mama zrobiła i kolacja nic, ewentualnie jakiś owoc, zwykle jabłko i marchewka. Za jedną marchewkę więcej już miałam wyrzuty sumienia. Odstawiłam całkiem cukier, słodycze.. pamiętam, że nawet na święta nie skusiłam się na kawałek mojego ulubionego sernika i makowca. Byłam szczęśliwa gdy widziałam jak inni jedzą te pyszności, jak tyją! Uwielbiałam gotować, ale nigdy nie jadłam tylko patrzyłam na innych. Wtedy nigdy nie wzięłabym niczego tłustego do ust- nigdy! Liczenie kalorii i dieta stały się moim całym życiem.. Wszystko toczyło się wokół tego.. Odstawiłam na bok przyjaciół, rodzinę.. to co jest najważniejsze i ma największą wartość. Skupiłam się na nauce diecie. Gdy już moja waga dochodziła do 44kg wyjechałam do babci na wakacje. Tam przeżyłam depresje. Nie mogłam spać, myślałam tylko o jednym, nie umiałam się z niczego cieszyć. Pamiętaj: jeśli już raz zaczniesz się odchudzać i schudniesz, to później nie możesz przestać o tym myśleć. Mało jest ludzi, którzy wychodzą z anoreksji. Ja własnie jestem taką osobą. Wyszłam z niej ale tylko zewnętrznie. Przytyłam 10kg przez rok, a to wszystko przez szpital. Miałam rozmowę z psychologiem, rodzice stale mnie kontrolowali, wpychali tłuste jedzenia- a ja się cieszłam, bo i tak byłam chuda. Z czasem przestałam patrzeć na kalorie. Do tego momentu. Opamiętałam się teraz, gdy wszystko jest na mnie za małe, gdy nie mogę kupić sobie fajnych spodni, bo moje nogi wyglądają jak parówki! Wyglądam dokładnie tak, jak z czasów przed dietą. Nienawidze siebie za to że tak przytyłam! Nienawidzę siebie, że nie mogę przestać jeść, nie mogę zacząć ćwiczyć. Mam napady, wtedy jem wszystko co mam pod ręką, już nie daję rady, ale wciskam w siebie na siłę. Później są tylko wyrzuty i płacz. Przecież teraz wszyscy chudną, a ja stoję w miejscu! Inni mogą nie jeść- a ja jestem beznadziejna, nie mam silnej woli i cierpię. Wewnętrznie jestem rozdarta na milion kawałków, choć tego nie widać. Chciałabym wrócić do czasów 45kg.. wszystko było łatwiejsze. Teraz każdy lubi chude i jest na to moda! Coraz mniej jest grubych osób! Założyłam tego photobloga, aby pisać tutaj o swoich sukcesach, czy sobie radzę, czy robię coś w kierunku dążenia do idealnej figury, co jem, co ćwiczę..Wiem, że jest wiele takich osób, które mają podobnie i też zmagają się z zabużeniami odżywiania. Mam nadzieję, że przywrócicie mi nadzieję i wiarę w lepsze jutro! Proszę o wsparcie i same piszcie mi jak sobie radzicie w walce o lepsze życie. Na dzisiaj to wszystko.

 

 

Dzisiejszy bilans (koszmarny):

śniadanie- naleśnik z serem (na szybko)

II śniadanie- kawa mrożona

obiad- naleśnik z dżemem, bułka razowa z plastrem szynki i 3 łyżki śledzi w śmietanie

na kolację nie jem nic... mogę nawet umrzeć z głodu.

 

ćwiczenia: mel b nogi, pośladki.

 

Wracam do Was jutro z nowym, lepszym bilansem.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika jeszczeraz45.