macie pięknusie kwiatusie.
Oh, dzisiaj było pięknusio. Rano godzina dziewiąta Gosia otwiera swoje ślepia na nowy dzień. Wie, że cały spędzi z najlepszymi ludźmi pod słońcem. O 10:30 z uśmiechem na twarzy zrobiła budzik Werci, która o tej godzinie spoczywała w swoim łóżku. Wercia odstawiała koncert życzeń pt. Co mam ubrać, nie mam co ubrać, a ja robiłam podkład muzyczny na harmonijce. Po przeżytym boju wyprała w racicach swych bluzke i suszyłyśmy ją 30 min. dwoma suszarkami. Werci [pra]babcia chciała nam jeszcze dać prostownice do szuszenia tej bluzki, bo stwierdziła, że za mało prądu zużywamy [lol2]. Później poszłam z nią i jej uroczym bojem do niego, później udaliśmy się focić ich dwóch. Tutaj trzeba dodać, że Wera jest znakomitą kosiarką. Pofociliśmy, pofociliśmy, znów do niego się udaliśmy, kakao wypiłyśmy i zadzwoniłyśmy po naszą Olusie vel. Maciuś. Wypiłam swoją ukochaną ICE TEA i postanowiliśmy na chwil pare przycupnąć na ławce. Tak, jedliśmy, fociliśmy i się śmialiśmy. Później toć do mnie, na pierożki i Simisory troche pomęczyć. Później znów na chwil parę na ławeczke i spacerek. Teraz jestem w domciu, muszę posprzątać, choć w moim przypadku, chyba nie wzkazane sprzątać po ciszy nocnej, ale cóż, zmykam, papsie, dobranoc :>