Jest coraz gorzej. Nie panuje nad tym, co się ze mną dzieje.
Aco, alkohol. Wszystko byle nie myśleć o tym, że mam problem, naprawdę poważny problem z samą sobą.
Ile jeszcze pociągnę? Rok, dwa? Ile wytrzymam wymiotując cztery-pięc razy dziennie, dzień w dzień?
Ile jeszcze będą trwać napady na przemian z głodówkami, które wykańczają mnie psychicznie i fizycznie?
Chudnę i tyję. Chudnę dla siebie, tyję dla rodziny, bliskich, chłopaka. Czuję, że jeszcze tak źle, nie było nigdy.
Zmarnowałam już 3 lata życia.
zaliczone.