Palące ślady obcych rąk na ramionach, udach, szyi, piersiach. Garść wyrwanych włosów, rozcięta warga. Wrzaski, żebym była cicho, zapewnienie, że będzie fajnie. Kiedy staram się nie myśleć o tym, co mi zrobiłeś to wszystko wraca. Widzę Twoje rozbiegane oczy, podrapna twarz. Moją rozerwaną bluzę. To boli. Boli, kiedy myślę o uścisku krępującym moje nadgarstki, o dłoni na ustach. Czuję się pusta, nijaka, wyprana w emocji. Już nie umiem ufać. Zrobiłeś mi największe świństwo na świecie. Każda minuta mojego życia jest podziękowaniem dla Jah, że nie pozwolił na więcej. Wystarczająco zniszczyłeś mi życie. Z czegoś zrobiłeś nic, pieprzony cudotwórco. Ani dodać, ani odjąć. Nawet podzielić nie. Nienawidzę Cię. *
* * *
Szczerze powiedziawszy jest źle. Wcale nie dobrze, tylko, wbrew pozorom, zwyczajnie źle. Dlaczego? Bo już nie chce mi się chodzić z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Ale tak łatwiej uniknąć pytań. Przynajmniej nie muszę tłumaczyć, co mi jest. Zresztą, sama nie wiem. Nie chcę wiedzieć. Bo przecież jest lepiej, tak? Tylko wolałabym nie mieć wiadomości, niż czuć tę cholerną obojętność podczas każdych, coraz rzadszych i krótszych, rozmów.
''Znowu przyszło mi płakać, za to, że chciałam się śmiać. Tysiąc razy oddawać to, co trafiło się raz. Makijaż, jak zawsze, by ślady łez zatrzeć, niech nie widzą, że płaczę. Powieki są po to, żeby nie patrzeć, jak odchodzisz na zawsze. Znowu muszę udawać, uśmiech przemycić na twarz, że to nic, że to tylko taki stan, że ja tak mam.''
"Nawet nie zauważyła, że się wycofywał. W milczeniu. Powoli. Gasła jego obecność. Jak świeca, która się wypala."
_________________________
*stary badziew, pseudotwórczość jeszcze z pierwszej gim., bodajże.
+nie mam ochoty pisać normalnej notki. właściwie, to na nic nie mam ochoty. chcę zniknąć.
zauważyłbyś?